sobota, 24 listopada 2018

"Dziecię bestii" - recenzja


Tytuł: Dziecię bestii
Autor: Mamoru Hosoda (historia); Renji Asai (ilustracje)
Gatunek: shounen, fantasy, przygodowe, komedia
Wydawnictwo: Waneko
Data wydania:
2018 (lipiec, wrzesień)
Cena okładkowa: 21,99 zł
Ilość tomów: 4

Opis z tyłu tomu:  
Samotny chłopiec, który uciekł od swoich krewnych, błąka się nocą po Shibuyi. Zagaduje go wielki stwór z ostrymi kłami, który pochodzi z "Juutengai", miasta bestii! Zarówno chłopiec, jak i bestia, nie mają nikogo. Pochodzą z dwóch różnych światów, które nigdy nie powinny się ze sobą zetknąć. Nikt jeszcze nie był świadkiem takiego spotkania. Oto początek nowej niezwykłej przygody!

Zawsze do znudzenia powtarzam Wam, jak bardzo jestem na bakier z japońską animacją długometrażową. Nigdy nie potrafię się zmusić, żeby przez blisko dwie godziny siedzieć przed ekranem komputera, uważnie oglądając jakiś film. Z tego też powodu, jeśli chcę zapoznać się bliżej z fabułą jakiegoś bardziej znanego dzieła, to najczęściej sięgam po wersję komiksową - nie inaczej było w tym przypadku. "Dziecię bestii" zaintrygowało mnie już od momentu zapowiedzi, i w dzisiejszej recenzji powiem Wam, czy warto zainteresować się tym tytułem.


Ren to dziewięcioletni chłopiec, który właśnie stracił matkę w wypadku. Nie godzi się on na swoją nową sytuację życiową, gdzie ma zamieszkać z krewnymi i odważnie stwierdza, że od tej pory będzie radził sobie sam. Pewnego dnia, w ciemnej uliczce w Shibuyi spotyka dziwną człekokształtną istotę, która proponuje mu, aby ten został jego uczniem. Próbując za nią podążyć, Ren trafia do Juutengai; prędko okazuje się, że nie jest to normalne miasto, tylko miejsce, gdzie żyją wyłącznie bestie, a ludzie nie powinni mieć do niego wstępu...

Trzeba przyznać, że fabuła na pierwszy rzut oka prezentuje się całkiem przeciętnie i po opisie serii nie zanosi się, aby "Dziecię bestii" miało być mangą szczególnie odkrywczą lub diametralnie zmieniającą spojrzenie czytelnika na japońskie komiksy. Z takim właśnie podejściem podchodziłam do tej serii, czyli tak właściwie z brakiem jakichkolwiek oczekiwań, i w ostatecznym rozrachunku mi się to opłaciło - manga zrobiła na mnie pozytywniejsze wrażenie, niż się spodziewałam, jednak nie na tyle, abym mogła usunąć z tej recenzji zdanie rozpoczynające ten akapit.
Największym problemem w tej serii jest jej schematyczność i posunięcia fabularne, które można z wielką łatwością rozgryźć. Będąc po lekturze dwóch pierwszych tomów, a nie znając zawartości dalszych, mogłabym bez problemu opisać, do czego zmierza "Dziecię bestii" i jakie będzie zakończenie. Większość z Was wie pewnie, że jestem typem osoby, która zaczytuje się przeważnie w seriach młodzieżowych, bo mangi traktuję czysto rozrywkowo i nie oczekuję od nich nie wiadomo czego. Pomimo tego, że po tylu latach siedzenia w japońskich komiksach jestem w stanie przymknąć oko na naprawdę wiele schematów, tak po prostu nie lubię, kiedy wszystko jest mi podane na tacy, a tak właśnie się czułam podczas lektury "Dziecięcia bestii".


Na ten tytuł nie można jednak tylko narzekać, bo jest on bardzo poprawny w naprawdę przyjemny sposób. Sam wątek podróży między Shibuyą a Juutengai bardzo przypadł mi do gustu, szczególnie w momencie, w którym Ren po latach wraca do miasta, w którym żył jako dziecko i zaczyna wchodzić w interakcje z innymi ludźmi. W tym momencie wychodzi na światło dzienne to, jak bardzo odległe są od siebie te światy, i jak trudno (o ile nie niemożliwie) będzie chłopakowi z powrotem się dopasować do zwykłego ludzkiego życia.
Oprócz tego, manga jest także po prostu niesamowicie urocza, zarówno za sprawą kreski, jak i samych postaci. Nie ma praktycznie chwili, aby Ren i Kumatetsu, jego mistrz, się nie kłócili, ale z każdą stroną widać, jak są oni ze sobą coraz bardziej zżyci, wchodząc właściwie bardziej w relację syn-ojciec niż uczeń-mistrz.
Wszystkie te małe elementy sprawiają, że "Dziecię bestii" mimo szablonowej fabuły czyta się naprawdę przyjemnie. Nie jest to lektura ani męcząca, ani też szczególnie ambitna, ale potrafi skutecznie umilić trochę czasu.


Kreska jest tym elementem, który przyciągnął mnie do tej serii; po zobaczeniu obwoluty pierwszego tomu, z tymi nasyconymi kolorami i energią wręcz tryskającą z rysunku stwierdziłam, że kiedyś muszę kupić tę mangę i przekonać się, jak wygląda w środku. A tam jest niemniej przyjemnie, bo kreska naprawdę dodaje uroku całej historii. Efekt uzyskany dzięki dużej ilości rastrów i niezwykłej umiejętności mangaki do rysowania mimiki głównych bohaterów sprawia, że czasem byłam w stanie uśmiechnąć się po prostu widząc jakiś rysunek.

Manga została wydana przez wydawnictwo Waneko w powiększonym formacie, odpowiadającym wielkością serii ich jednotomówek. Pod standardową śliską obwolutą znajdziemy białą okładkę, na której znajdują się szkicowe scenki, nawiązujące w jakiś sposób do zawartości każdego tomiku. W środku mangi mamy zawsze po cztery kolorowe strony, z których jedna jest przeznaczona na spis treści. Komiks został wydrukowany na dobrej jakości papierze; na czarnych elementach  widoczne są białe fafiołki,  przed którymi manga się niestety nie ustrzegła, nie jest to jednak na tyle irytujące, by jakoś szczególnie się tym przejmować. Do tłumaczenia i korekty nie mam większych zastrzeżeń, zastanawiają mnie jednak pozostawione gdzieniegdzie znaki, które nie zostały przetłumaczone. Nie jestem w stanie niestety powiedzieć Wam, dlaczego tak jest - czy nie były to wcale japońskie znaki, czy te znaki wcale nie istnieją, czy też były na tyle mało istotne, że zostały pominięte (w co wątpię), ponieważ moja znajomość japońskiego kończy się na hiraganie. :>


O ile stało się tak jak oczekiwałam, czyli "Dziecię bestii" będzie w mojej kolekcji mang tytułem raczej niewyróżniającym się z tłumu, tak z lektury tych dwóch tomów jestem zadowolona. Pomimo tej schematyczności, która wydaje mi się czysto filmowa, bawiłam się naprawdę nieźle i myślę nawet, że za jakiś czas dokupię pozostałe dwa tomy, aby dokończyć tę serię, która mimo swojej prostoty, potrafi czasem chwycić za serduszko.

Co myślicie o tej mandze? ^^


Za egzemplarze recenzenckie dziękuję wydawnictwu Waneko!

12 komentarzy:

  1. Hmm.. z jednej strony zniechęca mnie ta schematyczność, z drugiej bardzo podoba mi się kreska (po tych zdjęciach stwierdzam że wolę ją w czarnobialej wersji niż kolorowej na obwolutach) Może najpierw w takim razie obejrzę film

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Schematyczności tej serii nie można odmówić, ale mimo tego, te dwa tomy czytało mi się naprawdę miło, bo urok tkwi w klimacie tej mangi. :D

      Usuń
  2. Powiem tak... będę się ostro zastanawiać, bo z jednej strony do tej pory czekałam aż wyjdą wszystkie tomy, a z drugiem - po lekturze "O dziewczynie skaczącej przez czas" oraz stwierdzeniu przez ciebie, że "wszystko jest podane na tacy" jakoś mój zapał opadł. Ale nie mówię jeszcze ostatecznie nie. Zobaczymy co mi powie jeszcze "Summer Wars" XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "O dziewczynie skaczącej przez czas" jeszcze nie czytałam, ale "Dziecię bestii" jest zdecydowanie lepsze od "Summer Wars", przynajmniej dla mnie. Mimo tej przewidywalności (która w "Summer Wars" też była, bo jest taka typowo filmowa i w takich dziełach trudno jej uniknąć), mangę czyta się miło i była to jedna z milszych komiksowych adaptacji filmu. ^^
      (No, a jeśli ja piszę, że najprawdopodobniej dokupię kontynuację, to jednak to coś znaczy. :D)

      Usuń
    2. Na pewno się jeszcze pozastanawiam, ale na pewno pomogłaś mi trochę przechylić szalę bardziej w stronę "tak" niż "nie" XD

      Usuń
    3. Super, jeśli się zdecydujesz, to daj znać, jak się podobało. :>

      Usuń
    4. Na pewno będziesz o tym wiedzieć XDD

      Usuń
  3. Ja jestem na bakier nie tylko z japońskimi długometrażówkami, ogólnie zabieranie się za filmy jakoś ciężko mi idzie. :P
    "Dziecię bestii" też przewinęło mi się gdzieś na liście do obejrzenia. Czas pokaże po którą wersję ostatecznie sięgnę (o ile w ogóle do tego dojdzie). W sumie jestem ciekawa tych ponownych kontaktów bohatera z ludźmi. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam tak samo, przeważnie nie lubię oglądać niczego, co nie jest anime, bo szybko mnie to nudzi. :<
      (A ostatnio to nawet to nieszczególnie oglądam. :P)
      Te kontakty głównego bohatera ze światem ludzi to chyba moja ulubiona część mangi, także mam nadzieję, że w dwóch kolejnych tomach będzie tego więcej. ^^

      Usuń
  4. Muszę sięgnąć po mangę kiedyś, bo film podobał mi się bardzo! Aczkolwiek po wszystkich Summer Warsach, twoich imieniach, Dziewczynkach skaczących przez czas, 5mm na sekundę itp. nabrałam przekonania, że adaptacje mangowe filmów strasznie duzżo tracą, a wcale nie musiałyby, gdyby nie były traktowane jak jakieś streszczenia fabuły na pamiątkę. Może ta mnie zaskoczy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm, ciężko mi powiedzieć, czy przy "Dziecięciu bestii" też nie jest to streszczenie na pamiątkę, ale czyta się je naprawdę miło także mi, osobie niezaznajomionej z filmem, także chyba jest dobrze. :D
      To prawda, mnie coraz bardziej odrzuca przez to od adaptacji komiksowych różnych filmów. :/

      Usuń