poniedziałek, 12 stycznia 2015

"Haganai: Nie mam wielu przyjaciół" TOM 1 - RECENZJA



Tytuł: Haganai: Nie mam wielu przyjaciół
Autor: Itachi; Yomi Hirasaka; Buriki
Gatunek: komedia, szkolne życie, romans
Wydawnictwo PL: Studio JG
Wydawnictwo JP: Kadokawa Corporation
Data wydania PL: 2014 (październik)
Data wydania JP: 2010 (?)
Cena okładkowa: 19.90 zł
Ilość tomów: 10+

Powiedzmy sobie szczerze, że jestem sceptycznie nastawiona do tej mangi. Lekturę pierwszego tomiku oczywiście mam za sobą, i już kłębią się we mnie sprzeczne uczucia. Z jednej strony mamy tutaj lekką historię w połączeniu z całkiem niezłą komedią, z drugiej strony nie do końca przemawia do mnie całość. Myślę jednak, że dam szansę "Haganai: Nie mam wielu przyjaciół" i drugi tomik zakupię.

Kodaka Hasegawa ze względu na swój przerażający wygląd nie ma żadnego przyjaciela. Zapewne dalej wiódłby swój żywot pozbawiony większych sensacji, gdyby pewnego dnia nie napotkał w pustej klasie Yozory Mikazuki, która... mówiła sama do siebie. Długowłosa piękność, którą ten z początku znał z widzenia tylko jako wiecznie naburmuszoną pannę wydawała się wtedy być bardzo szczęśliwa i rozpromieniona jak nigdy. Okazuje się, że Yozora mówiła do swojej niewidzialnej przyjaciółki, gdyż ona również w szkole nie ma żadnych bliższych znajomych.
Następnego dnia nasza ślicznotka oświadcza Hasegawie, że... założyła Klub Sąsiadów, który ma pomóc samotnym ludziom w Akademii Świętej Kuroniki zdobyć przyjaciół. Główny bohater powieści jest dość sceptycznie nastawiony do tego pomysłu, szczególnie, kiedy do klubu dołącza druga piękność - córka dyrektora szkoły, Sena Kashiwazaki, z którą Yozora nieustannie drze koty. Jak można się domyślić, w dalszych tomach do klubu dołączać będą kolejne osobliwości o zróżnicowanym charakterze, przez co należy spodziewać się jeszcze większej rozróby.

Pierwsze co mi przychodzi na myśl, to to, że ta manga niesamowicie przypomina Toradorę! wydaną także przez wydawnictwo Studio JG. Mianowicie, w obu tych tytułach mamy bohaterki, które potrafią... doprowadzić mnie do szewskiej pasji. Mówię tutaj o pannicach o cudownym uroku, pięknym ciele i najbardziej denerwującym na świecie charakterze - które traktują głównego bohatera jak śmiecia. Doprowadza to mnie do takiego stanu, że mam ochotę spoliczkować i je, i właśnie w tym przypadku Kodakę - je za to, że zachowują się w ten sposób, że po prostu mnie ręka świerzbi (wyzywanie bohatera, w skrajnych przypadkach bicie bez powodu), zaś jego za to, że im na to pozwala. Nigdy w życiu sama nie dałabym się potraktować komukolwiek w ten sposób i najzwyczajniej w świecie rozkwasiłabym mu buźkę, jakkolwiek cudowna by nie była, a warto tutaj wspomnieć, że żebym przeszła do rękoczynów to naprawdę trzeba się postarać. Nie cierpię więc i chłopaków-klusek w mangach i wyniosłych w taki właśnie sposób panienek.

Wyżaliłam się już, więc pora mój wywód na temat jakości wydania polskiego. Obwoluta jest cudowna: miejscami matowa, miejscami śliska i bardzo mi się podoba. Pod nią nie znajdziemy niczego szczególnego, białą okładkę ze strasznie koślawymi i strasznie brzydkimi Seną i Yozorą, jednak był to zabieg celowy, więc nie ma co się martwić - mi po prostu to się nie podoba. Manga wydrukowana została na porządnym papierze, na samym początku witają nas cztery kolorowe strony. Zastosowana czcionka jest czytelna, taka sama jak w większości wydań polskich, i w całej mandze znalazłam jedną literówkę ("Bezie" zamiast "Będzie"). Onomatopeje nie zostały wyczyszczone, przez co w środku robi się jeszcze większa makabra.

Dlaczego makabra? Za sprawą kreski. Nie przepadam za takimi cieniutkimi liniami, które bardziej przypominają mi szkic niż pracę końcową i są zbyt ostre. Często nie potrafię się połapać o co chodzi, kiedy mangaka próbuje coś przedstawić w ruchu. Te ogromne onomatopeje i japońskie, i polskie w tym bynajmniej nie pomagają. Zdecydowanie nie jest to więc mój preferowany styl rysowania, ale wiadomo; każdy przepada za czymś innym. Warto jednak wspomnieć, że w namacalnej wersji wszystko wygląda dużo lepiej od skanów w Internecie.

Mimo bohaterek, a także bohatera, którzy niemiłosiernie momentami mnie irytowali, historia jest lekka i przyjemna w odbiorze. Mangę szybko się czyta, czasami można się uśmiechnąć, czasami (w moim przypadku) zdenerwować. Jest to historia kierowana do młodszych czytelników, więc nie mam pojęcia, czy spodobałaby się tym starszym; szczerze mówiąc, to pierwszy raz w życiu o tym tytule usłyszałam, kiedy Studio JG go ogłosiło.

Przejdźmy jednak do głównych bohaterów. Kodaka Hasegawa to znany w całej szkole "drab z wyglądu" więc wszyscy go unikają, chociaż nie wiedzą, jaki tak naprawdę ma charakter. Okazuje się jednak być miłym denerwującym uczniem, szukającym przyjaciół. Yozora Mikazuki to wiecznie naburmuszona, piękna panna, ze skłonnościami do wszczynania kłótni z Seną Kashiwazaki, która jest jeszcze piękniejszą uczennicą, a przez to, że jest zbyt popularna, ma problem ze znalezieniem prawdziwego przyjaciela. Planowałam zakup tej serii za sprawą Hasegawy Kobato - młodszej siostry bohatera, która jak podejrzewam, cierpi na heterochromię (albo bawi się soczewkami) i jest małą lolitką, bo lubię bohaterki z różnobarwnymi oczętami. W pierwszym tomiku były jej śladowe ilości, co w najbliższych powinno się zmienić.

Manga "Haganai: Nie mam wielu przyjaciół" powinna spodobać się osobom, które rozkochane są w Toradorze!. Mi nie podoba się szczególnie ani ta, ani ta, z powodów wymienionych wyżej: bohaterów. Nie powinnam może za bardzo rozwijać tematu Toradory!, za to kiedyś planuję napisać recenzję, w której również się wyżalę. Kiedy teraz tak czytam od początku moją recenzję, wydaje się bardzo negatywna; zapewniam jednak, że przy tej mandze można miło spędzić czas po jakimś stresującym dniu, z kubeczkiem herbaty miętowej w ręku. Dopiero przy głębszym zastanawianiu się i w niektórych momentach lektury się zirytowałam, ale jak już wspomniałam: zamierzam dalej mangę kupować, a tomik zdołałam przeczytać i nie rzucić nim kilkanaście razy o ścianę, więc nie jest źle. Polecam więc tę mangę każdemu: przynajmniej pierwszy tom, a co ktoś zrobi z nią później i jakie zdanie o niej sobie wyrobi, zależy już tylko od niego. Sama nie wiem, czy po kilku tomach nie wymięknę i po prostu "Haganai" się nie pozbędę, ale jestem dobrej myśli i mam nadzieję, że ta manga jeszcze miło mnie zaskoczy.

6 komentarzy:

  1. Kupiłam pierwszy tomik, gdyż zachęciły mnie ogromne reklamy i darmowe torebki na konwencie :D Niestety nie spodobał mi się i nie wiem, czy kupię kolejne. Już po pierwszych kartkach, manga totalnie nie przypadła mi do gustu. Strasznie się wynudziłam i męczyłam z czytaniem do ostatniej strony. Trochę mi podleciało Kokoro Connect albo Haruhi (których też nie jestem wielką fanką), ale Toradora to też dobre skojarzenie (choć przykro jej tak uniżać).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi podobają się w Haganai kolorowe strony, ale reszta to nie moja bajka. Na pewno dam jeszcze mandze szansę; po prostu komedie szkolne tego typu to nie są moje klimaty, ale jeśli ktoś lubi, to jak najbardziej może czytać i nie będę uważała tego za dziwactwo. XD
      Toradorę! pożycza mi koleżanka, więc mimo tego, że nie pamiętam, co tak właściwie tam się działo, najbardziej kojarzę bohaterów. I niestety, żaden nie przypadł mi do gustu; Taiga najzwyczajniej w świecie mnie irytuje. Chociaż przyznaję, kreska piękna. ^^

      Usuń
  2. O Haganai słyszałam dużo pociesznych słów od swoich koleżanek, jednak ja nie mogłam się przełamać aby to pooglądać. Swojego egzemplarza jeszcze nie posiadam (chwilowo oszczędza kasę), ale myślałam nad zakupem. Teraz to już nie wiem czy myśleć czy tez nie. Mam dużo innych tytułów, które potrzebują mojej uwagi, ale czy Nie mam wielu przyjaciół...? Ogółem lubię mangi szkolne (Amesia, Toradora, czy AHR) ale jak na chwile obecną chyba się wstrzymam, chociaż nadal się zastanawiam...
    Jak można zauważyć, nie wiem co o tym tytule myśleć. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli masz możliwość pożyczenia od kogoś aby przeczytać, to jak najbardziej bierz i czytaj. Komedia niezła, zdarzyło mi się parę razy uśmiechnąć, bardzo lekko i szybko się czyta. A nuż Ci się spodoba i sama zaczniesz zbierać. :D

      Usuń
  3. Ja Toradorę lubię w wersji animowanej, ale że nie przepadam za mangami na podstawie novelek to też po wersję rysowaną nie sięgnęłam, co do Haganai to nawet anime nie bardzo przypadło mi do gustu, więc od początku nie byłam zainteresowana tym tytułem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc, to nie sięgam po anime, kiedy w Polsce wydają mangę, bo wolę poznać historię w wersji "czytanej". Najwyżej potem sięgam po wersję animowaną. ^^
      Nie wiem więc, jak ma się anime do mangi jeśli chodzi o Haganai, więc niestety nie pomogę. Skoro Ci się nie podoba, to faktycznie, może lepiej sobie odpuść. Tyle nowości ostatnio zapowiadają że sama nie wiem, w co ręce włożyć. XD

      Usuń