sobota, 31 stycznia 2015

Styczniowe łupy - 2015

Zdecydowanie i bezkonkurencyjnie jest to mangowy miesiąc w moim życiu, podczas którego zakupiłam najwięcej tytułów (ba, nawet figurkę), wydałam w kij pieniędzy i coś czuję, że następne podsumowania będą piszczeć z nędzy i składać się z trzech mang... No cóż, przynajmniej dobrze rozpoczęłam nowy rok!




Jeśli komuś chciało się żmudnie liczyć tytuły na zdjęciu powyżej, to zapewne wyliczył, że samych mang jest osiemnaście. Do tego na zdjęcie załapała się także wdzięczna modelka, jaką jest moja pierwsza w życiu figurka-figma, Ranko. Ale po kolei, po kolei.

Na lewym stosiku dostrzec można wszystkie wydane do tej pory tomy mangi "Spice&Wolf"; udało mi się je dorwać prawie połowę taniej, a tania manga to dobra manga. Poza tym, już od pewnego czasu polowałam na ten tytuł, ale nie chciałam od razu pakować się w dłuższą serię i kupować nówek, skoro spokojnie można znaleźć używane, w większej ilości i tańsze.
Jeśli chodzi o samą fabułę, wystarczy powiedzieć, że jest to manga o kupcach. Po tym zdaniu części osób pewnie zaświta w głowie, że jest nudna; nic bardziej mylnego! To naprawdę zgrabnie poprowadzona historia, z uroczą bohaterką z puchatym ogonem i uszami, i sympatycznym kupcem o imieniu Lawrence. W środku można znaleźć trochę niewymuszonego i ładnie ukazanego fanserwisu. Jestem zdecydowanie na tak, "Spice&Wolf" to manga warta swojego miejsca na mojej półeczce.

Na drugim stosiku pierwszą pozycją od góry jest "Hatsukoi Limited", tomy 1 i 2. Wreszcie zabrałam się za czytanie całości, i na chwilę obecną zdradzę tylko, że nie za bardzo wiem, co o tym wszystkim myśleć. Z tego co pamiętam, anime nie odbiega za bardzo od mangi, ale czuję pewien niedosyt. Z całą pewnością jest to jednak jedno z lepszych ecchi jakie czytałam, więc fanom gatunku i nie tylko mogę polecić. Myślę, że kiedy najdzie mnie chęć na przeczytanie ponownie tego tytułu, zabiorę się za to i naskrobię także recenzję.

Teraz... "Orange". W drugim tomie czułam niemiły uścisk w żołądku i poirytowanie, kiedy widziałam, jak Naho zwraca tylko i wyłącznie uwagę na Kakeru i przewijają się gdzieś tam bardzo romantyczne chwile w ich wykonaniu, a biedny Suwa (który nawiasem mówiąc jest moją ulubioną postacią męską na chwilę obecną) pałęta się gdzieś po kątach i nawet im pomaga. Jak tak dalej pójdzie, to chyba czeka go samotna przyszłość. No cóż, zobaczymy, co będzie działo się w kolejnym tomie.

"Karneval", tom dziesiąty. Nie mam pojęcia dlaczego, ale z każdym kolejnym tomem Karnevala coraz mniej pamiętam, co tam się działo. Pamiętam tyle, że majty Yogiego znalazły się wraz z dziwną i uroczą zarazem dziewczynką, która potrafi pokazać pazurki - dosłownie, a sam Yogi "ma schizy", czyli znowu biega w tę i we w tę ze srebrnymi włosami i innym charakterem.
Mogę tylko dodać, że nie wiem jak to się stało, ale obwoluta na tym tomie jest jakaś luźniejsza i przy trzymaniu mangi w ręku próbuje się ześliznąć.

Kolejny tytuł to "Tasogare Otome x Amnesia: Niepamięć Panny Zmierzchu". W trzecim tomie poznajemy kolejną z legend szkoły, mówiącą o sześcioletniej wiśni, zaś Kirie ma dziwne przeczucie: czyżby w Seikyou był jeszcze jeden duch? I czy po odkryciu przyczyny śmierci Yuuko, ta pogodzi się z perspektywą rozwiązania klubu i odejścia Teiichi'ego?
Dalej jest przyjemnie, zdarzą się świetnie jak dla mnie narysowane straszniejsze kadry z Yuuko; nic się nie zmieniło, dalej samą przyjemnością jest dla mnie czytanie kolejnych tomów tej mangi.

Dalej mamy... "Bezsenne Noce", mangę, która naprawdę bardzo miło mnie zaskoczyła i cieszę się, że zdecydowałam się na jej zakup. Pewnego dnia po prostu postanowiłam, że kupię. Kupiłam, przeczytałam i chcę więcej. Więcej zarówno Bezsennych Nocy, jak również innych tytułów tej autorki. Historia jest naprawdę przyjemna, lekka w odbiorze i humorystycznie przedstawiona - mnie to kupiło, z niecierpliwością oczekuję kolejnych tomów. Kreska tylko dopełnia całości; o ile w Przekleństwie Siedemnastej Wiosny nie do końca byłam do niej przekonana, tak tutaj nie wyobrażam sobie tego tytułu z innym stylem autorki.

"Haganai: Nie mam wielu przyjaciół"... Jeśli ktoś nie kojarzy, to moją opinią o tym tytule podzieliłam się z Wami w jednej z moich recenzji. Cóż jeszcze mogę dodać? Mimo niezbyt przekonującego początku dam mandze szansę, a nuż się rozkręci. Poza tym czytam to właściwie dla jednej postaci: Hasegawy Kobato, która ma heterochromię. Humor w Haganai niezbyt mnie bawi, charaktery również nie trafiły w moje gusta. Pożyjemy, zobaczymy.

Następny tytuł, który postanowiłam kolekcjonować to "Kwiaty Grzechu". Muszę przyznać, że po pierwszym tomie miałam mieszane uczucia, ale przemogłam się, kupiłam drugi i dalej twierdzę, że była to trafna decyzja. Mimo że nie jestem fanką ani dramatów, ani manhw ani tego typu kreski, to z tej jestem zadowolona i jeśli kiedyś będę miała więcej pieniędzy, na pewno zakupię resztę tomów. Zastanawiam się jeszcze nad Savage Garden tej samej autorki, ale to w dalekiej przyszłości, kiedy ogarnę już tytuły, które kupuję.

Wreszcie, ostatnia manga zakupiona przeze mnie w styczniu to "Na dzień przed ślubem"; pierwsza jednotomówka Waneko, jaką zdecydowałam się zakupić. Jest to dość melancholijna opowieść o samotności człowieka, niespełnionej miłości czy też pogodzeniu się z własnym losem. Tytuł ten uważam za mangę dla dojrzalszego czytelnika, niemniej polecam każdemu się z nim zapoznać. Jestem bardzo zadowolona, zarówno z prześlicznej moim zdaniem kreski jak i fabuły, szczególnie moim małym serduszkiem pokochałam historyjkę "Ponowne spotkanie z Azusą nr 2", reszta również była niczego sobie i chętnie zobaczyłabym na polskim rynku więcej mang autorstwa Hozumi.


I rzecz, na którą najbardziej czekałam i która nieźle napsuła mi krwi - Kanzaki Ranko z iDOLM@STER, moja pierwsza w życiu figma. Kiedy tylko ją zobaczyłam, zapragnęłam jej na swojej półeczce - ta sukienka, ta naburmuszona buźka, ta parasolka! Kiedy piszę te słowa, stoi spokojnie na mojej półce z mangami ze swoją nierozłączną parasolką i cieszy oko. Jestem z niej naprawdę, ale to naprawdę bardzo zadowolona i nie żałuję, że ją kupiłam - choć, jak wiadomo, mangowe/animcowe figurki do najtańszych niestety nie należą. Myślę jednak, że tej pani poświęcę osobną notkę, więc nic już nie zdradzam.


Jak widać, ten miesiąc był niezwykle urodzajny w nowe tytuły i jestem strasznie z tego powodu zadowolona. Chciałam Was jednak bardzo przeprosić, że nie dałam na czas żadnej nowej recenzji - przez dwa tygodnie byłam straszliwie zabiegana i o laptopie mogłam praktycznie tylko pomarzyć. Teraz jednak znajdę chwilę czasu i postaram się nadrobić zaległości. ^^

5 komentarzy:

  1. Łaaaaa! *Q* Naprawdę bogato u Ciebie! Ze stosiku najbardziej zainteresowało mnie Orange, które kusi mnie już od dawna, ale na razie trzymam się twardo. >.< Później moją uwgę przykuło Karneval, gdyż w tym miesiącu nie zamawiałam mang, więc dobrze wiedzieć, że Yogi znów będzie latał ze srebrnymi włosami, lubię jego historię, więc niech ją szybciutko pokazują. xD Bezsenne noce mam już w koszyku na gildii i tylko czekają aż je zamówię. Poza tym cieszę się, że miałam okazję przeczytać parę słów o nowej jednotomówce Waneko, bo od początku miałam na nią chrapkę i chyba ostatecznie jednak się skuszę. Żegnajcie pieniążki~ T.T
    Miło zobaczyć też, że kolejna osoba wciąga się w figurkowy świat, ale uprzedzam, stamtąd nie ma już powrotu. >.< haha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strasznie dużo się tego nagromadziło w tym miesiącu, nawet nie chcę myśleć, ile pieniędzy na to poszło, za to w lutym przewiduję biedę z nędzą. XD
      Planuję na dniach napisać recenzję jednotomówki Waneko, i tam się bardziej rozpiszę jeśli byłabyś ciekawa mojej opinii, niemniej jednak już teraz polecam, bo to jeden niezobowiązujący tom i to z historiami na wysokim poziomie. ^^
      Tak dużo fajnych figurek, tak mało pieniędzy! Niech tylko coś uzbieram, a już będę polowała na kolejną, może tym razem dla odmiany statuetkę. :D

      Usuń
    2. O w takim razie czekam na recenzję! xD

      Usuń
  2. Ja zdecydowanie bardziej wolę "Savage Garden" od "Kwiatów Grzechu" tej autorki - jakoś tak jako całość bardziej mi pasuje, postacie są bardziej do polubienia w tym pierwszym, natomiast w "Kwiatach Grzechu" im dalej w las tym większe "wtf, co oni robią". "SG" to taki dramat Szekspirowski trochę, ale ma też optymistyczne aspekty.
    U mnie w "Orange" też póki co króluje Suwa :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też jestem zaskoczona tym, co się w Kwiatach Grzechu wyprawia na chwilę obecną - najdziwniejsze jest to, że mi się ta patologia podoba, ale gdybym miała stwierdzić dlaczego, nie miałabym zielonego pojęcia. Poza tym, urocze są te krótkie historyjki o Bateryjce na koniec każdego tomu. :D
      W takim razie jak tylko będę miała okazję, skuszę się także na Savage Garden. ^^
      Suwa to strasznie sympatyczny chłopak, moim serduszkiem zawładnęła także Azusa. Samą przyjemność sprawia mi patrzenie na nią, jest śliczna i jeszcze ma wesoły charakterek. c;

      Usuń