niedziela, 29 stycznia 2017

#1 W zagranicznym mangowym świecie - Wielka Brytania

Na początku tego roku miałam okazję pobyć przez tydzień na terenie Wielkiej Brytanii, a czym byłby ten pobyt bez próby odnalezienia się w tamtejszym mangowym rynku? Z tego też powodu przybywam do Was z notką dosyć nietypową, bo dominować w niej będą zdjęcia i moje luźne spostrzeżenia na temat mang, które można właśnie w Wielkiej Brytanii znaleźć.

Księgarnia Waterstones


...czyli miejsce, w którym najłatwiej sprawić sobie jakąś mangową pamiątkę. Księgarnie rozrzucone są praktycznie wszędzie, w każdym większym mieście znajdziemy co najmniej jedną i są one zawsze zlokalizowane przy głównych ulicach, więc naprawdę nie jest trudno na jakąś trafić. 
Waterstones to takie brytyjskie Empiki, z tą różnicą, że mangi są tam traktowane zdecydowaaanie lepiej. Wszystkie ładnie stoją sobie na półeczkach, nie pamiętam nawet, żeby któryś tom był w jakikolwiek sposób uszkodzony. Oprócz tego stosunkowo łatwo je znaleźć, znajdują się zwykle przy komiksach i są nawet ślicznie podpisane!

Klikajcie na zdjęcia, żeby je sobie powiększyć!
Pozdrawiam Zuzię fotografa, której chciało się ze mną chodzić po wszystkich miejscach, w których dało się znaleźć coś mangowego! <3

 

 Forbidden Planet

...czyli sklep dla nerdów, obok którego przejść obojętnie nie sposób. Znaleźć można w nim nie tylko rzeczy związane z anime i mangą, ale także tytułami takimi jak "Sherlock", "Gwiezdne Wojny" czy chociażby całym uniwersum Marvela. Oprócz tego zakupić w nim możemy anime i filmy na DVD, zwróćcie uwagę na jedno zdjęcie, na którym jest cała półeczka na filmy od Ghibli!
Muszę jednak powiedzieć, że jestem trochę zawiedziona tym sklepem. Owszem, fani bardziej znanych pozycji, takich jak chociażby wspomniane wyżej "Gwiezdne Wojny", znajdą tutaj o wiele więcej dla siebie, bo jeśli chodzi o gadżety same w sobie - jest z nimi bardzo słabo, szczególnie jeśli chodzi o mangę i anime. Była półka z mangowymi gadżetami, ale jej zawartość ani trochę mnie nie zainteresowała i niczego nie kupiłam...


Kwadracika słów kilka

Bez bicia przyznaję się, że jakoś nie bardzo wgłębiałam się w to, skąd te mangi pochodzą, więc pod wielkim znakiem zapytania (na podstawie widzianych przeze mnie tytułów) wysnuwam wniosek: większość z mang w Anglii pochodzi tak naprawdę ze Stanów Zjednoczonych, skąd są sprowadzane.
Już po dotarciu do takiego mangowego działu może wydawać się, że fan mangi i anime trafił do raju. Jest tutaj wiele niszowych tytułów, na które praktycznie nie ma szans w Polsce, różnorodność jest ogromna, naprawdę, każdy może znaleźć coś dla siebie. Ale czy na pewno warto tak wywyższać ich mangowy rynek?

Mangi, które miałam okazję zobaczyć, w większości przypadków pozbawione były obwoluty, które zastąpiono miękką okładką bez skrzydełek. Niektóre tytuły wydane były w naprawdę pięknych, zbiorczych wydaniach, niektóre dostępne były zarówno w wersji zwykłej jak i łączącej parę tomików. Największym pozytywnym dziwakiem jakiego zobaczyłam, było wydanie light novelki "Overlord" - posiadało obwolutę, ale także... twardą okładkę, taką materiałową, jaką spotkać można w starszych wydaniach książek. Oprócz tego w pamięci zapadło mi także wydanie "Watamote", które posiadało dziwaczną okładkę, której faktura podobna była troszkę do dyplomu, była matowa i lekko szorstka, a niektóre elementy wyróżnione były lakierem wybranym. Naprawdę ślicznie się to prezentowało, a trzymało w rękach jeszcze milej!

Większość tytułów drukowana jest na szorstkim, bardziej szarym od naszego papierze, który naprawdę polubiłam. To nie tak, że teraz ten nasz biały mnie mierzi, bo koniec końców raczej obojętna mi jest kwestia papieru, ale miło jest dla odmiany mieć coś innego w swojej kolekcji.

Tym, co naprawdę może nas zabić przy angielskich wydaniach, jest ich cena. Kupiłam sobie trzy tomiki Blood Lada (o którym więcej będzie niżej) i mój portfel naprawdę płakał. Cena okładkowa jednego tomu łączącego w sobie dwa, wynosi 20 funtów. Ten tytuł wydany był na dwa sposoby - łączony i pojedynczy, i różniły się one chyba tylko ilustracjami na okładce, ale pojedynczy kosztował 10 funtów. W Polsce mamy super sytuację, że najczęściej mangi wydawane w łączonych wydaniach wychodzą nam taniej, tutaj niestety to nie działa.


Co kupiłam, czyli manga "Blood Lad"!

Tytuł, który darzę dużą sympatią biorącą się raczej z sentymentu niż z faktycznej świetności tej mangi. Nie zrozumcie mnie źle, "Blood Lad" to naprawdę przyjemna seria, mimo wszystkich tandetnych schematów i tego, że większość bohaterek ma cycki do podłogi - polecam rzucić na nią okiem, bo ja bawię się przy niej naprawdę dobrze.

Brzegi się przecierają! :<
Miejsce, gdzie w środku zaczyna się kolejny tom - całkiem standardowo, jak w naszych wydaniach.
Porównanie papieru - po prawej manga "Deadman Wonderland".
Porównanie wielkości tomików - warto zauważyć, że nasze powiększone wydania często są szersze, tutaj "Cykady" bardziej wystają na półeczce.

Warto zauważyć, że nad tą mangą pracowały... dwie osoby. I wygląda ona naprawdę dobrze! Jedyną rzeczą, do jakiej może przyczepić się polski czytelnik są onomatopeje. Na niektórych zdjęciach widać, jak amerykańskie wydawnictwo wybrnęło z sytuacji - zostawiają krzaki w całości, przepisują ich brzmienie w alfabecie łacińskim i dopiero wtedy tłumaczą, co dany znak tak naprawdę znaczy. Oprócz tego, czasem wymazują treść (np. listu) i od razu mamy go po angielsku, czasem nawet przy łatwych do usunięcia onomatopejach wolą dać małe tłumaczenia obok. Dziwaczna niekonsekwencja!

Czy jestem zadowolona z zakupu? Jak najbardziej. Przy następnej okazji chętnie wzbogaciłabym się o kolejne tomy "Blood Lada" i mam nadzieję, że kiedyś uda mi się je zdobyć.

Podsumowując - możemy tylko pozazdrościć ilości i przede wszystkim różnorodności anglojęzycznych tytułów, z tym że po powrocie do Polski patrzę na to wszystko z troszkę innej strony. Owszem, mają parę tytułów, których im szczerze zazdroszczę i których chyba nigdy w Polsce się nie doczekam - ale oprócz tego naprawdę nie ma co narzekać na nasz mangowy rynek, który naprawdę szybko się rozwija i od pewnego czasu również obsypuje wieloma tytułami, żeby każdy znalazł coś dla siebie. Hej, warto zauważyć, że nasz rynek też jest naprawdę super!

Kończąc już - mam nadzieję, że ta bardziej zdjęciowa notka Wam się spodobała! Już mam w planach podobną o francuskim rynku mangowym, ale na to niestety będziecie musieli poczekać pół roku, bo wtedy właśnie się tam wybieram. Swoją drogą, czy Wy macie w swojej kolekcji jakieś angielskie wydania mang? ^^

33 komentarze:

  1. Chryste, te ceny za DVD/DVD Boxy są świetne ;___;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Płakałam jak zobaczyłam.

      Usuń
    2. Zdefiniuj "Płakałam":
      - negatywny stan zawartości portfela aka. "Mój portfel płakał"
      czy żę
      - niespodziewany przypływ płynów do okolic oka "To tylko deszcz a nie łzy"

      Usuń
    3. Mój stan zawartości portfela wcale nie był taki zły, płakałam ze swojego skąpstwa! XD
      (i tego, że właściwie nie znalazłam tam żadnego anime, które chciałabym kupić :<)

      Usuń
    4. Bo może dzięki tym DVD byś poznała ;3
      Plus ja też nie mam problemu z pieniędzmi
      Bo po opłaceniu zamówień już ich nie mam xD

      Usuń
    5. Aż głupio się przyznać, ale Ghibli mnie nieszczególnie rusza. :/ A że angielskie dubbingi są dla mnie dziwaczne, tak naprawdę musiałabym lubić jakiś tytuł, żeby go kupić w takiej wersji. XD
      Haha, chyba mogę się pod to podpiąć! XD

      Usuń
    6. Z cała przyjemnością możesz się podpiąć bo czasami zamawiam małe gifty dla znajomych.
      Jedna z większych paczek którą wcisnąłem dla kumpla
      https://www.youtube.com/watch?v=PUBv9u40BEs

      Usuń
    7. Hah, chodziło mi się o podpięcie do tego stwierdzenia, ale dzięki za propozycję! W sumie kiedyś chętnie bym skorzystała. :D
      ...wow.

      Usuń
    8. Tylko jest zasada. JA NIE jestem sprzedawca/pośrednikiem, czasami po prostu kupuje "losowe paczki" ( https://en.wikipedia.org/wiki/Fukubukuro ) i cześć z tego jest w "nie moich klimatach" to oddaje aby się nie zmarnowało. Minus - teraz biorę paczki głownie MORSKIE/LĄDOWE a one 2-3 miecha. Wszystko to sa PREZENTY, daje "losowe" przedmioty ale z serii/kategorii która ta osoba lubi/zbiera albo sa podobne "tematycznie".
      Więc za Y miesięcy mogę coś podesłać jak chcesz. Ogólnie teraz mam do przygotowania 11 paczke z prezentami bo na początku stycznia brałem udział w akcji na facebooka ze 1sze 10 osob które się podpisze pod moim postem dostaje prezenty ALE tez sami muszą brav w tej akcji i dla 10 innych osób muszą wysłać jakieś drobiazgi. No i zostają "stali prezentowicze" których mecze gadka codziennie (temu im wciskam stuff który sam lubię, dlatego mogę z nimi o tym gadać jak się nudzę w biurze).

      Usuń
    9. Okej, dzięki za info! Jeśli to nie problem to możesz mi jeszcze dać znać za te Y miesięcy, jeśli oferta będzie aktualna. ^^

      Usuń
    10. "Moi ludzie skontaktują sie z twoimi ludźmi."
      xD Zawsze chciałem to napisać

      Usuń
  2. Jak będę, to za cel stawiam sobie złapanie jakiegoś fajnego wydania zbiorczego. Anglio, nadchodzę! XD Można wiedzieć, w jakim mieście dokładnie byłaś? Wybacz, jeżeli pisałaś, po prostu nie wyłapałam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pogromcy Anglii! XD
      Oba sklepy ze zdjęć są w Londynie, ale można je równie dobrze znaleźć w Cambridge. Waterstones był też w Oxfordzie. Ogólnie to odwiedzałam te większe miasta. :)

      Usuń
  3. Zazdraszczam pobytu w Wielkiej Brytanii :3
    Ja tam jestem takim dziwadłem, którego do zagramanicznych mang i tym podobnych nie ciągnie wcale (o anime nawet nie wspominam, bo kupowanie ich na płytach to dla mnie w ogóle egzotyka level hard xD). Może gdyby jakiś naj-, naj- fandom, to owszem, chciałabym mieć w kolekcji tomik czy dwa w lengłydżu, ale tak się składa, że z dwóch moich najukochańszych serii jedna mangi nie ma w ogóle, druga ma co prawda nawet dwie plus powieści, ale pierwsza jest za stara żeby ktokolwiek poza Japonią wydał, druga tak paskudna, że najlepiej niech nie wydają wcale, a książeczki wychodzą w Hameryce i pragnę ich całym serduszkiem, ale to nie są LN-ki, tylko normalne powieści wychodzące w normalnym książkowym standardzie i w działach okołomangowych ich raczej niet.
    Poza tym z jakichś niewyjaśnionych przyczyn nie podobają mi się zagraniczne wydania. Nie wiem, czemu tak, chociażby widziałam kiedyś zdjęcie bodajże angielskiego wydania Pandory z takimi fajnymi grzbiecikami z obrazkami, nie to co nasza nuudna biało-szara monotonia - a i tak doszłam do wniosku, że bardziej mi się podoba polskie wydanie x'D
    Aaale po sklepowych mangopółeczkach zawsze miło popaczać, bardzo fajny post :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś szczególnie się nie ślinię do zagranicznych wydań, ale fajnie mieć takie perełki w swojej kolekcji, dlatego zawsze staram się na wyjeździe jakąś kupić!
      Znam ten ból fana, mojego Mob Psycho nie ma wydanego w żadnym ludzkim języku, tylko w krzakach! XD
      (I tak to kiedyś kupię, bez tej makulatury na mojej półce nie mogę powiedzieć, że mam spełnione mangowe życie.)
      W takim razie musisz wybrać się do Ameryki. XD Sprowadzenie też wchodzi w grę, ale mnie tak przerażają ceny za przesyłkę i te inne cła i vaty. ;__; (nie lubię płacić paru złotych za wysyłkę na Arosie XDD)
      O, a ja właśnie cierpię, że nasza Pandora ma takie brzydkie grzbiety! Ale faktycznie nie ma co narzekać, bo mamy naprawdę spoko wydania. ^^
      <3 Cieszę się!

      Usuń
  4. Właśnie nigdy nie zaczęłam kupować mang w języku angielskim ze względu na ich ceny. ^^" Strzelam, że ich ceny są dostosowane do ich portfela i dla nich to nie jest aż tak dużo? Chociaż to tylko moje przypuszczenia. Taki widok półeczek to w Polsce chyba tylko w sklepach komiksowych. Najbardziej boli mnie to, że w empiku tak maltretują te tomiki i czasem na 5 egzemplarzy tylko 1 nie jest uszkodzony. ><
    Lubię nasz biały papier, ale ładnie wydane mangi na chociażby ekologicznym też nie są złe, chociaż akurat większość tytułów jakie chciałam zakupić w Japo były w powiększonych wydaniach, więc wydane na nieco lepszym papierze niż np. Jumpowe shouneny. Najbardziej jednak opłaca się kupować japońskie tomiki z drugiej ręki, naprawdę miło się patrzy, kiedy manga z 500 jenów spada do 100, przy czym jak miałam zaopatrzyć się tutaj w drugie wydania, tak ostatecznie kupuję same nowości i gadżety, co pochłania mnóstwo kasy. Nie mam pojęcia jak do tego doszło. hah
    https://twitter.com/bakatab

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Portfel płakał. :'D
      Tak, wydaje mi się, że dla nich te ceny są akurat spoko. Większość rzeczy jest tam droższych, chociaż zdarzają się dziwne wyjątki - opłacało się kupować Kinder Bueno w marketach. XD
      Na szczęście ja mam swoją Komiksiarnię w Katowicach, ale jak czasami chodzę do Empików, to często szkoda patrzeć na te mangi. :<
      Biały papier w mangach mi nie przeszkadza, bardziej w książkach - nie da się tego czytać w słońcu.
      Mogłabyś takie ładne notki o Japonii pisać, gdzie jest blog ja się pytam?!
      I oczywiście zazdroszczę pobytu w tym kraju! Sama kiedyś muszę się tam wybrać po jakieś fajne mangowe rzeczy (wezmę dwie koszule, reszta walizki będzie strategicznie pusta). Marzę o paru rzeczach z Mob Psycho, ale nawet jak już ogarniam sobie sprowadzanie, to one wszystkie są rozrzucone po różnych sklepach, jak żyć. XD
      (Gadżetowe działy z mangi i anime w Japonii są po prostu aaaaaaaaaa)
      Kupuj, póki możesz! :D Można wiedzieć, kiedy planujesz powrót (jeśli planujesz)? XD

      Usuń
    2. W sumie to ja tutaj nie mam nic do planowania, jak mnie odeślą do domu to będę musiała wracać. ^^ Ale oficjalnie mam tutaj niby być na rok, więc zostało mi jeszcze 7 miesięcy. xD

      Usuń
    3. Woo, to faktycznie, później parę lat będziesz nadrabiała zaległości u nas! XD
      Szalej póki możesz. :D

      Usuń
  5. Ja tam lubię nasz mangowy rynek. :D Chociaż niektórych tytułów bardzo mi brakuje (nadal mam ogromną nadzieję, że któreś wydawnictwo zdecyduje się wydać Haikyuu), nie narzekam. I ceny są niezłe - około 20 zł za tomik to naprawdę nie jest fortuna (nie liczę jakichś specjalnych wydań etc). Chociaż miło się patrzy na te zastawione mangami brytyjskie półeczki! <3 Blood Lad wydaje się nawet ciekawe i powiem szczerze, że zaciekawiłaś mnie tą serią. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty blagasz o Haikyuu, ja o Akatsuki no Yonę :D Bo mimo że na początku wydawała mi się niezbyt ciekawa, teraz kocham całym sercem (i ta kreska w późniejszych tomach mangi! <333). Moje serce się raduje, gdy to widzę. Jest to chyba jedyną seria, którą na 100% bym kupowała, niezależnie od wydania i ceny. Także... Waneko, JPF, prosimy! (Chociaż mam wrażenie, że są marne szanse. Ale przecież nadzieja umiera ostatnia xDD)

      Usuń
    2. @Aoi Akuma Chociaż ze sportówkami może być u nas ciężko, tak na Haikyuu! jest chyba największa szansa. Nadzieja umiera ostatnia. :D
      Również nie narzekam na nasze ceny, szczególnie że przeważnie kupuję mangi jeszcze taniej. XD
      Koniecznie rzuć na nią okiem! :D

      @Kayo Shin Oj, z tym tytułem może być już trochę ciężej. Ale życzę powodzenia, bo sama mam parę rzeczy, które nie zapowiadają się do wydania w Polsce. Walczmy! XD

      Usuń
    3. @PustyKwadracik - Wiem i mnie to martwi - szczególnie, że Waneko kiedyś tam wspominało, że wydawana przez nich sportówka - Koszykówka Kuroko (którą, swoją drogą, zbieram :D) - ma dosyć kiepską sprzedaż. ;_; Ale jak mówisz, nadzieja umiera ostatnia! :D

      @Kayo Shin Akatsuki no Yona naprawdę wygląda pięknie! <3 Czas się chyba bliżej zaprzyjaźnić z tą serią. XD

      Usuń
    4. Czytaj, czytaj!
      Waneko ostatnio mówiło chyba, że oni na 90% nie wydadzą Haikyuu!, między inne mi dlatego, że obawiają się, że będzie tak jak z Kuroko: fani nalegali, tytuł mega popularny, a w końcu sprzedaż jest o wiele niższa, niż oczekiwano. Także mi się zdaje, że Haikyuu! w najbliższym czasie na polskim rynku się nie pojawi :(
      Wiem, że na Akatsuki są marne szanse, ale może za trzy albo cztery lata... Maybe someday xD

      Usuń
    5. @Aoi Akuma Też zbieram! Nie na bieżąco co prawda, ale zawsze! XD

      @Kayo Shin Z Kuroko (i ogólnie ze sportówkami) jest ten problem, że anime są przeważnie lepsze od mang. Kuroko zbieram, bo bardzo lubię ten tytuł, ale w sumie nie dziwię się osobom, które po pierwszym tomie to rzuciły - kreska na początku nie ta, no i sportówki w mangowej wersji są trochę drętwe. XD
      Ale może ktoś inny zaryzykuje z Haikyuu? ^^

      Usuń
    6. I jeszcze w wersji animowanej to wszystko jest bardziej dynamiczne. Ja akurat dlatego nie zbieram (chociaż Kuroko to według mnie jeden z najlepszych tytułów ze sportówek) i raczej zbierać nie będę.
      Gdybać zawsze można :P

      Usuń
  6. Ah, wracają wspomnienia ! :3 Pierwsze co zobaczyłam na zdjęciach to pierwszy tomik Bakumana, który chciałam kupić, kiedy byłam w Cambridge, ale nie było więc mam dwudziesty (whatever). XDDDD
    Nasze wydania pod względem jakości i pracy włożonej w przekład są o półkę wyższe od amerykańskich/angielskich. Przynajmniej ja tak uważam. Fakt, tomiki specjalne/limitki/zbiorcze (chociaż nie każde) są czasem lepiej wykonane jak normalnie, ale i tak jestem dumna z naszych wydawnictw. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To się nazywa desperacja! XD
      Jak czasami patrzę na naszą korektę (legendarne "Ochyda" na całą stronę w Silver Spoonie <3) to mam małe wątpliwości, ale jeśli chodzi o sam papier i te sprawy to faktycznie, większość naszych mang bije te angielskie o głowę. XD

      Usuń
  7. Miło byłoby zajrzeć do takiego miejsca. ^^
    "Blood Lad" znam z anime i faktycznie pomimo schematów itd. seria była dość przyjemna. I na pewno charakterystyczna. "Requiem" przy reszcie tych tomików wygląda tak niepozornie. :O
    Mangę po angielsku mam tylko jedną, kanadyjskie wydanie "Utsubory" Nakamury Asumiko i muszę przyznać, że prezentuje się całkiem porządnie. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozejrzeć się zawsze fajnie. :D
      I ma śliczną kreskę! <3
      W ogóle nawet te powiększone polskie wydania wyglądają przy tym niepozornie, to chyba przez grubszą i twardszą okładkę
      Ale bym brała "Utsuborę", gdyby wyszła na naszym rynku! Ucieszyłabym się chyba bardziej niż z BL tej autorki. XD

      Usuń
  8. Ominęła mnie taka świetna notka o.o Do UK wybrałabym się tylko po to, aby nakupować sobie mang niedostępnych w naszym kraju. Chociaż ceny mają faktycznie niekorzystne. Ich rynek przypomina mi ten niemiecki, gdzie tytułów jest mnóstwo, ale większość wydana bez obwoluty, z żółtym papierem i niewyczyszczonymi krzakami. Nie mogę się doczekać notki o mangach we Francji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. <3
      Właśnie gdybym planowała znowu podróż do Wielkiej Brytanii, to też tylko po to, żeby nakupować mang! XD
      Chętnie kupiłabym sobie coś niemieckiego, ale nie zrozumiałabym absolutnie niczego. :D
      Już niedługo! ^^

      Usuń