Nazwa: Koala Land - chrupiące ciasteczka z nadzieniem o smaku czekoladowym/truskawkowym
Firma: E. Wedel
Masa netto: 41g
Cena: ok. 3zł
Wyprodukowano w Tajlandii.
Skład
Nadzienie o smaku czekoladowym 60% (cukier, tłuszcze roślinne (palmowe), laktoza (z mleka), miazga kakaowa, mleko odtłuszczone w proszku, kakao o obniżonej zawartości tłuszczu, emulgatory: lecytyna sojowa i E492, aromaty, mąka pszenna, skrobia kukurydziana, tłuszcz roślinny (palmowy), cukier, masa jajowa, cukier inwertowany, substancje spulchniające (E5003ii, E500ii), sól, barwnik (E150d). Może zawierać orzechy.
Jestem osobą, która uwielbia testować nowe rzeczy i byłam naprawdę szczęśliwa, kiedy dowiedziałam się o tym, że Wedel chce wprowadzić na nasz polski rynek ciasteczka-pandy. I pewnie mijałoby się to z tematyką mojego bloga, gdyby nie to, że ciastka znane są w wielu krajach na całym świecie, szczególnie w Azji, dzięki koreańsko-japońskiej grupie Lotte.
Urocze pudełeczko od razu rzuciło mi się w oczy na sklepowej półce i na dobry początek postanowiłam wypróbować smak czekoladowy - z czekoladą Wedla, dostępny na naszym rynku jest także produkt z nadzieniem truskawkowym. Ja jednak jestem życiową miłośniczką czekolady i dlatego bez wahania wybrałam te pierwsze.
Po otworzeniu pudełeczka zobaczymy naprawdę uroczą folię z mordkami koali w każdym możliwym wykonaniu: od smutnych, po roześmiane, złe i zaspane. I pierwszym co nas zdziwi, będzie niesamowita waga tego produktu: nie wiem, czy zwróciliście uwagę, ale wcześniej napisałam, że masa netto wynosi 41g. Jest to naprawdę mało i ciasteczka skończą się, zanim właściwie zaczniemy je jeść, a cena do najatrakcyjniejszych również nie należy. Ale co ze smakiem?
Ciasteczka są z bardzo kruchego ciasta, z czekoladą w środku. Bardzo
miłym zaskoczeniem były dla mnie podobizny miśków także na samych
ciastkach: wyglądają przesłodko i od razu kojarzą się z azjatyckimi słodyczami. A szczytem mojego zachwytu było nie dopatrzenie się dwóch takich samych wzorów ciasteczek - każde było inne! Smakowo żadnego cudu nie ma, ale ciasteczka są bardzo dobre: słodkie i kruche, chociaż osobiście bardziej smakowałyby mi, gdyby całe były wypełnione czekoladą i nie byłaby ona tak twarda (ta konsystencja pasuje bardziej do zwykłej tabliczki czekolady, w tego typu produkcie wolałabym coś bardziej kremowego).
W ogólnym rozrachunku jestem jak najbardziej na tak, chociaż nie wiem, czy kiedykolwiek kupię Koala Land jeszcze raz. Na pewno kiedyś wypróbuję truskawkową wersję, jednak czekolada była przysmakiem na jeden raz i obawiam się, że z drugim wariantem będzie tak samo. Mogę je jednak jak najbardziej polecić, bo miałam niezłą frajdę z oglądaniem każdego ciasteczka ze słodkim wizerunkiem koali i samym smakowaniem ich. Wychodzę z założenia, że zawsze warto spróbować jakiegoś produktu choć raz i nie żałować, że się go nie jadło. Jeśli więc kiedyś natraficie na takie cudo (a bardzo łatwo dostać je w supermarketach), polecam skusić się na jedno pudełko!
A może ktoś z Was jadł już Koala Land? Co o nich sądzicie? ^^
Jadłam! :D :D Smakowały mi, a te rysuneczki są prześliczne :3 <3 Kupię znowu :D <3
OdpowiedzUsuńhttp://mirella-view.blogspot.com/
Super, że Ci smakowały! :D
UsuńMnie nie porwały, ale rysunki przesłodkie ♡
OdpowiedzUsuńUroki azjatyckich słodyczy. <3
UsuńJa niestety jestem od nich uzależniona, przyznaję. Odkąd kupiłam je po raz pierwszy w londyńskim China Town regularnie je sprowadzałam (aż w końcu wyszły u nas). Masakra, co nie? ^^ Te londyńskie miały zdecydowanie lepszą czekoladę, bardziej wyrazistą. Nasze bardziej mają smak czekoladopodobny. A truskawkowe są znacznie słabsze, przynajmniej dla mnie. Ale i tak je wpierdzielam xDDD
OdpowiedzUsuńMi daleko do uzależnienia, ale fajnie było spróbować. Zaciekawiłaś mnie tym, że londyńskie były lepsze w smaku: gdyby kiedyś trafiła mi się okazja, na pewno spróbuję :D
UsuńTruskawkowe również muszę wypróbować. ^^
Natknęłam się na te ciasteczka przypadkiem w Almie i też kupiłam na spróbowanie. Nie wiedziałam, że jest wersja truskawkowa o.o Skład mają niezachęcający, a i w smaku strasznie sztuczne. Słodycze bardziej do patrzenia niż jedzenia ;)
OdpowiedzUsuńPodobno kiedyś mają wyjść jeszcze inne smaki. :)
UsuńTa chemia jakoś tak nie rzuciła mi się w oczy, kiedy spróbowałam, ale faktycznie, opis zachęcający nie jest. Ale jadłam już wiele chemicznych świństw, więc jedno w tę czy we w tę... xD
Do patrzenia są cudowne! :D
Cena za jedno pudełko raz na jakiś czas nie jest taka zła. Być może więc się skuszę - ot, żeby wypróbować wedlowskie miśki. Oby mi tylko jakoś szczególnie nie zasmakowały - gdybym za 41g ciastek miałabym dawać częściej te trzy złote - oj, chyba bym zbankrutowała! :D
OdpowiedzUsuńOd czasu do czasu to faktycznie w porządku. :D
UsuńOj tam, lepiej, żeby Ci zasmakowały! Będziesz mogła z przyjemnością raz na jakiś czas zjeść takie słodkie miśki, bo ja już niestety odpadam. :'D
Ja do bankructwa nawet nie potrzebuję ciastek - mangi robią swoje. XD
Te koale kojarzą mi się z taką bajką "Bracia Koala", którą oglądałam w dzieciństwie :D
OdpowiedzUsuńFaktycznie, podobne. :D
UsuńNa prezent byłyby w sam raz, ale żeby tak kupować je regularniej, to rzeczywiście kiepski pomysł. Miałam kiedyś okazję spróbować takie ciastka, ale akurat nie z Wedlel i... w sumie już nie pamiętam ich smaku. xD Na te może się kiedyś skuszę, jeśli je zauważę. ;)
OdpowiedzUsuńFaktycznie, super pomysł na prezent! Nawet o tym nie pomyślałam. xD
UsuńW takim razie kiedyś spróbuj. :D
Wszędzie teraz te misie, co się dzieje ze światem, nie wierzę.
OdpowiedzUsuńSłodkie, kruche, ale czekolada z Wedla, czyli ble. Czemu nie robi tego Milka?
Dobre misie nie są złe. xD
UsuńOo, też nie pogardziłabym Milką. :D
Mi zawsze podobał się design tych ciasteczek, ale smakiem nigdy nie byłam zafascynowana. Lubię, kiedy słodycze nie są hmmm... za suche, o XD
OdpowiedzUsuńŚliczne są. <3
UsuńFaktycznie są trochę suche, ale mi to jakoś nie przeszkadza. xD
Słyszałam o tym i od dłuższego czasu chciałam dopaść te ciastka >.< Teraz po przeczytaniu tego postu nie mam wybory i jutro kupuje! :p
OdpowiedzUsuńW takim razie smacznego! :D
UsuńGDZIE PODSUMOWANIE LUTEGO HALO
OdpowiedzUsuńCicho.
UsuńNie czytając notki byłabym pewna, że to jakieś sprowadzane słodycze :'D. Ciasteczka wyglądają po prostu nieziemsko ! Na pewno kupię paczkę na spróbowanie :D.
OdpowiedzUsuńFaktycznie, wyglądają bardzo azjatycko. :D
UsuńW Niemczech są podobne ciasteczka, nawet mają podobną nazwę. ^^
OdpowiedzUsuńMyślę że, niemiecka wersja by Ci pardziej odpowiadała. Czekolada jest bardziej płynna, do każdego opakowania dodają słodką figurkę koali, na ciasteczkach również są rysunki słodkich misiów. + zależnie od sezonu wychodzą różne edycje z wszelakimi rysunkami i figurami :D
Zapomniałam jeszcze wspomnieć o tym że,niemecka wersja ma 75g - więcej misiów do hrupania. xD
UsuńI chyba najwazniejsze za ich wykonanie jest odpowiedzialna firma "Glico", z tego co wiem robi niemieckie pocky Mikado.:D
Które przy okazji również gorąco polecam. :)
Kurczę, jak kiedyś będę to muszę je znaleźć! Dzięki za info, rozczuliła mnie ta dodawana figurka. :D
Usuń