poniedziałek, 15 stycznia 2018

"Magi: The labyrinth of magic" - recenzja


Tytuł: Magi: The labyrinth of magic
Autor: Shinobu Ohtaka
Gatunek: shounen, przygodowe, fantasy
Wydawnictwo:
Waneko
Data wydania:
2016 (listopad)
Cena okładkowa: 19,99 zł
Ilość tomów: 36

Opis z tyłu tomu:
Niezliczone spotkania i pożegnania. Zagadki, które skrywa nieznany świat... Rozpoczyna się wspaniała, pełna magii i skarbów przygoda z tajemniczym chłopcem Aladynem! Pierwszy tom porywającej, magicznej podróży!

Są serie, na których ogłoszenie reaguję z przymrużeniem oka i nawet niekoniecznie chodzi o to, że ich nie lubię. Tak samo było z tytułem, który dziś spróbuję zrecenzować - kiedy dowiedziałam się, że wydawnictwo Waneko wyda "Magi" w Polsce, nawet się ucieszyłam; serię znałam już anime, przy którym naprawdę miło spędziłam czas i obejrzałam całe dwa sezony, a jeśli po tylu odcinkach anime mnie nie nudzi, to jest naprawdę coś! Nie miałam jednak ochoty inwestować w tak długą serię, która jeszcze wychodzi, więc szybko zapomniałam o tym tytule. Dlaczego więc dzisiaj, po ponad roku po premierze pierwszego tomu, przychodzę do Was z recenzją tego tytułu? Ponieważ nie miałam ochoty na żadną inną serię dostępną na Arosie, więc zaraz po tym, jak zdążyłam już ponarzekać wszędzie, że mam mnóstwo tytułów do nadrabiania, od razu wpakowałam do koszyka dziesięć pierwszych tomów...
Pragnę jeszcze zaznaczyć, że w tej recenzji znajdą się na pewno mniejsze spoilery, które nie powinny zepsuć Wam przyjemności z lektury, ale jeśli ktoś jest bardzo wyczulony na tym punkcie, to niech czuje się ostrzeżony!


Aladyn to dziesięcioletni chłopiec, który nie wie o sobie praktycznie niczego, oprócz tego że jego przyjacielem jest Ugo - dżin zamieszkujący jego flet, który poprosił go, aby ten poszukiwał na ziemi Metalowych Naczyń, czyli przedmiotów zamieszkałych przez innych dżinów. Pewnego dnia Aladyn na swojej drodze spotyka Alibabę; biednego chłopaka z jasno określonym celem życiowym, którym jest zdobycie Labiryntu - czyli miejsca pełnego niebezpieczeństw, po pokonaniu których zdobywa się ogromne bogactwo i dżina. Od tej pory chłopcy postanawiają trzymać się razem, a ich pierwszym celem jest wspólne zdobycie Labiryntu! Ale gdyby było to takie proste, w budowli tej nie zginęłoby wcześniej tysiąc śmiałków...

Jeśli zwróciliście wcześniej uwagę na ilość tomów serii (36), to pewnie domyśliliście się, że wątek pierwszego Labiryntu nie będzie trwać zbyt długo - zostają na niego poświęcone niecałe dwa tomy, a później nasi bohaterowie staną przed innymi zadaniami i problemami. Budowle te są jednak na tyle istotne, że później niejednokrotnie do nich wrócimy i za każdym razem będzie to interesująca podróż. Nie znaczy to też, że wątki niezwiązane ściśle z Labiryntami są nieinteresujące - wręcz przeciwnie.
Warto także zwrócić uwagę na sam świat wykreowany - autorka wyraźnie inspiruje się "Baśniami tysiąca i jednej nocy" i trzeba przyznać, że świetnie jej to wychodzi: od wzięcia tomiku do ręki, aż do zakończenia jego lektury po prostu czuć ten magiczny klimat, który ma w sobie coś niesamowicie przyciągającego.


(Opisy postaci zawierają spoilery do pierwszych trzech tomów!)
O głównych bohaterach można by mówić wiele, bo są naprawdę dobrze stworzeni i interesujący. Poznajemy Aladyna - młodego chłopca, który ma magiczny flet z dżinem i turban, który potrafi latać, a oprócz tego trochę zna się na magii. Chłopak niewiele wie o otaczającym go świecie, więc stale wypytuje o wszystkie kwestie innych, co pozwala czytelnikowi dowiedzieć się o podstawowych zasadach panujących w wykreowanym świecie. Jest to dosyć ironiczne, jeśli zważyć na to, czego później się dowiadujemy - mianowicie Aladyn okazuje się być magim: magiczną istotą z ogromną mocą, której celem jest wybranie kandydata na króla i pomaganie mu w osiągnięciu tego celu.
Z drugiej strony mamy Alibabę - ubogiego chłopaka, który chce wzbogacić się zdobywając Labirynt. On też nie jest jednak tak prostą postacią, jaką na początku się wydaje - z biegiem czasu dowiadujemy się, że w młodości zdobył gruntowne wykształcenie, co niezbyt pasuje do rzekomo pochodzącego z plebsu młodzieńca.
Z biegiem czasu poznamy także Morgianę - nadzwyczajnie silną niewolnicę pochodzącą z tajemniczego plemienia na południu, która dzięki dwójce naszych bohaterów zostaje wolna, a jej celem staje się powrót do ojczyzny.
Oprócz nich w mandze przewija się naprawdę mnóstwo innych postaci, które są tak dobrze wykreowane, że ich odkrywanie jest dla czytelnika naprawdę interesujące. Sam rozwój głównych bohaterów potrafi ucieszyć, co traktuję jako ogromny plus, ponieważ dla mnie nie ma niczego gorszego niż obserwowanie ze znudzeniem progresu postaci w serii, która opiera się w dużej mierze właśnie na sympatii do bohaterów.


Z kreską w tym tytule mam problem i nie chodzi o to, że jest ona brzydka. Od pierwszego tomu aż do dziesiątego zastanawiałam się, jak określić styl autorki i do teraz mam z tym problem. Kreska jest bardzo szpiczasta, co czasem sprawia wrażenie, jakby mangace przy rysowaniu drżała dłoń. Oprócz tego anatomia czasem kuleje, ale nie zdarza się to aż tak często, żeby zacząć rzucać tomikiem w ścianę.
No i całą sytuację ogromnie polepszają świetne bardziej zaawansowane obrazki, których przykładem może być chociażby ten powyżej lub ilustracje na obwolutach. Kreska po prostu jest jaka jest, jest w przejrzysta i czytelna, a także w pewien sposób "płynna", co ułatwia szybkie i przyjemne czytanie.

Wydanie mangi jest w porządku; każdy tomik liczy sobie standardowo jak dla mang około 180 stron i niestety nie znajdziemy w środku ani jednej kolorowej. Obwoluta jest śliska, a pod nią znajduje się ta sama ilustracja - czyli znowu nic nietypowego. Papier jest dobrej jakości, onomatopeje zostały w całości usunięte i przetłumaczone. Jedynym do czego mogłabym się przyczepić jest właściwie sam druk - czasem na ciemnych elementach pojawiają się białe paprochy oraz teksty przy zewnętrznej stronie tomiku są trochę przycięte, co miejscami psuje ogólną estetykę. Oprócz tego nie przypominam sobie żadnych literówek, a tłumaczenie jest w porządku i czyta się je płynnie i bez większych zgrzytów.


"Magi" jest tytułem naprawdę wartym polecenia, jeśli kogoś już na pierwszy rzut oka nie odstraszają tak długie shouneny. Ma wszystko to, co powinna mieć interesująca seria: sympatycznych bohaterów, których naprawdę można polubić, ciekawą fabułę i przyjemną dla oka kreskę. Jedynym elementem, który bardzo mi w tej serii przeszkadza, jest odstręczający fanserwis, ale w tej kwestii czuję się rozdarta - z jednej strony mnie to razi, ale z drugiej jest to jedna z niewielu mang, w których autorka nie boi się pokazać kobiecych sutków, co bardzo doceniam.
Jeśli ktoś nie miał jeszcze styczności z tym tytułem, polecam zacząć od anime - z tego co pamiętam, jest bardzo bliskie oryginałowi i ma świetną muzykę. Ja ze swojej strony mogę tylko ostrzec, że czytanie tej mangi naprawdę wciąga i pochłonęłam wszystkie dziesięć tomów w 3 dni, mimo że fabułę już znałam! Oprócz tego, jest to jedna z niewielu mang, która autentycznie potrafi mnie rozbawić, a autorka potrafi tak dobrze budować napięcie, że po przewróceniu kartki na drugą stronę czasami może czytelnika zamurować. Jeśli ktoś więc szuka mangi, która skutecznie sprawi, że będzie się chciało sięgnąć po następny tomik, a z drugiej strony nie oczekuje żadnego cudu, "Magi" może mu się spodobać. Teraz tylko moim największym problemem związanym z tym tytułem jest to, czy uda mi się go wytrwale dozbierać do końca.


Mieliście już do czynienia z tym tytułem? Co o nim sądzicie? ^^

14 komentarzy:

  1. 36? Ekhem, podziękuję :D.
    Był niezły hype na ten tytuł to i nawet JA kojarzę i coś tam słyszałam, aczkolwiek nie zainteresował mnie na tyle, by się mu bliżej przyjrzeć. Może to i błąd, bo fabuła brzmi całkiem ciekawie. Mam problem z tego typu seriami, bo z czasem dosyć szybko mnie nudzą, a i nie przepadam też zwykle za zawartym tam humorem. Jeśli się skuszę to raczej na anime, w mangę bankowo się nie wkopię.

    Może autorka ma parkinsona? :v

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, no właśnie! XD
      Nie jest to tytuł nie wiadomo jakich górnych lotów, ale naprawdę jest wciągający i przyjemnie spędza się przy nim czas. Mnie dłuższe serie również z czasem nudzą (ekhem, Naruto), no ale myślę, że z tymi 36 tomami JAKOŚ może dam radę. XD
      Z tymi żartami w Magi to w sumie pół na pół; te opierające się na ecchi są przeważnie słabe (ale to ja mam taką niechęć do złego ecchi wszelakiego, więc nie jestem w stanie stwierdzić ich jakości jakoś bardziej obiektywnie), ale niektóre naprawdę potrafią rozbroić. ^^
      Haha, no nie wiem! :D

      Usuń
    2. Jakoś coraz mniej mnie ta manga zachęca :D. Jeśli idzie o takie klimaty fantasy/przygodowe to przekonują mnie (przynajmniej jak dotąd) tylko tytuły pokroju Seirei no Moribito. Tam dla mnie wszystko jest wyważone i zachowuje odpowiedni balans. Ale co ja tam wiem, mogę się przecież mylić :v. Powinnam się przekonać, a nie od razu się uprzedzać :P.

      Usuń
    3. Aj tam, nie ma co się zrażać, a nuż się spodoba. Z tego co pamiętam to pierwszy odcinek mnie nie przekonał, ale kiedy znowu dałam szansę tej serii, to wciągnęłam się do końca. ^^
      O, tej serii nie znam! Jak będę miała chwilę to rzucę okiem. :D

      Usuń
  2. Uwielbiam tego typu kreskę w mandze. Magi jeszcze nie mam w swojej kolekcji ale wszystko przede mną! Świetna recenzja, będę zaglądać częściej.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie Słońce. https://cleosevhome.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od niektórych kadrów naprawdę nie można się oderwać. ^^
      Dzięki! <3

      Usuń
  3. Mi akurat 1 sezon anime nie przypadł na tyle do gustu, żebym sięgnęła po mangę - właściwie zmuszałam się do ciągnięcia tej serii. Przeglądałam jednak tomiki na konwencie, żeby się upewnić czy na pewno nie popełniam błędu i chocuiaż kreska mnie nie odrzucała to jednak nie kupiłam w końcu. Fajnie, że seria nie jest zawrotnie długim shounenem i da się ją uzbierać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie z kolei znudziły pierwsze odcinki anime, ale im dłużej oglądałam, tym bardziej się wciągałam. ^^
      Haha, jak dla mnie to jednak jest już któryś stopień bycia "zawrotnie długim shounenem". :D Ale co prawda to prawda, Naruto albo Yowamushi to nie jest. ^^

      Usuń
  4. Tytuł wydaje się być w moim guście, przeraża mnie jednak liczba tomów :( Na razie decyzji o kupnie nie podjęłam, może skuszę się na anime i to coś zmieni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ilość tomów mnie też przeraża, dlatego o niej nie myślę. :D
      Ale nawet nie jest tak źle, przecież na chwilę obecną mam już prawie 1/3 całości; większym problem jest dla mnie to, że od tej pory nie będę mogła kupić już kolejnych tomów w hurtowej ilości, a po dwóch czy trzech tomikach. To czas jest moim największym wrogiem w przypadku tej serii. XDD
      Daj szansę anime, a nuż się spodoba. ^^

      Usuń
  5. Ja ogłoszenie Magi przeżyłam bardzo. Był to jeden z tych tytułów, na który czekałam, a nie spodziewałam się, że się pojawi. Kiedy Waneko ogłosiło dobrą nowinę po prostu się rozpłakałam... A ja rzadko kiedy płaczę (a przynajmniej płakałam, bo ostatnio to jakaś się wrażliwsza na tych wszystkich ksiunżkach i filmach zrobiłam XD). Ostatnio nadgoniłam tych kilka tomików, które stały mi na półce i mam wrażenie, że manga ma pewien urok, którego nie miało anime, przez co wydaje mi się lepsza. Ale anime tez lubię. W końcu to dzięki niemu poznałam tą serię. :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, to na mnie mało co robi aż takie wrażenie przy ogłoszeniu!
      (Ostatnio bardzo się ucieszyłam z Inio Asano, ale dalej czekam na Moby, dopiero wtedy będę mogła się popłakać)
      Mangę czyta się bardzo płynnie z tomiku na tomik, anime jakoś przez pewien czas męczyłam. No i odcinki jakoś nie pozostawiały aż takiej ciekawości, co stanie się dalej. ^^

      Usuń
  6. Kompletnie nie mogę się przełamać do tego tytułu :( Tematyka mnie odrzuca, w szczególności ten Alladyn... może kiedyś jeszcze zmienię zdanie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie nigdy też szczególnie nie ciągnęło do tego typu tytułów, ale akurat Magi mi się podoba. Warto spróbować. :D

      Usuń