niedziela, 7 lutego 2016

Styczniowe łupy - 2016

Zastanawiam się, skąd miałam w tym miesiącu tyle pieniędzy... No ale cóż, przybyło mi parę całkiem nowych pozycji, część staram się na bieżąco uzupełniać i w sumie niczego nie żałuję (oprócz tego, że jeszcze trochę i będę musiała zainwestować w nową półkę...).
No i przepraszam, że tak późno, ale miałam urwanie głowy.


Zacznijmy może od nietypowego gościa na moim stosiku, jakim jest komiks z serii "Star Wars" - "Darth Vader kontratakuje!". Kupiłam z ciekawości, bo lubię Vadera, była faza na Gwiezdne Wojny i tak dalej... o ile komiks sam w sobie był ciekawym uzupełnieniem wiedzy o całej serii, tak ja wolę kupować mangi i raczej w tej kwestii nic się nie zmieni - nie wiem, czy kiedyś dokupię kontynuację. Jeśli kogoś to interesuje, w środku można znaleźć naprawdę widowiskowe kadry, a sama historia opiera się na poczynaniach Vadera jeszcze przed ostatecznym starciem ze swoim synem.

Wyżej mamy dwa tomiki "Beast Mastera" - kiedyś recenzowałam ten tytuł (dla ciekawskich - tu) i wspominałam, że przy jakiejś dobrej okazji się w niego zaopatrzę. Dobra okazja akurat się trafiła i teraz moją półkę zdobi ten przyjemny i naprawdę miły w odbiorze romans. Bo o ile za romansami nie przepadam, tak bohaterowie w "Beast Masterze" byli bardzo sympatyczni i po prostu nie dało się ich nie lubić. Serię kocham jeszcze za jeden moment z Leo i psem, którym chłopak skradł moje serce - a jeśli ja lubię bohaterów shoujo, to to coś znaczy.

Powoli bo powoli, ale nadrabiam także mangę "Deadman Wonderland" - na stosiku mamy tomik szósty, w którym akcja nareszcie leci dalej niż w anime i robi się naprawdę ciekawie. Jeszcze więcej szaleństwa, psychozy i rozlewu krwi... czyli to, co w tej serii lubię. Oprócz tego kolorowa strona w tym tomie wyjątkowo mi się podoba, a arty dalej trzymają swój poziom. Przy każdym podsumowaniu rozpisuję się o tym, jak kocham kreskę w "Deadmanie", no ale po prostu nie mogę wyrazić słowami tego, jak bardzo mi się ona podoba. Moim małym celem jest skompletowanie tej serii do końca i oby było więcej takich krwawych mang w Polsce.

Dalej... szaleństwo, bo siedem tomów "Are you Alice?" które kupiłam od przemiłej osóbki na jednej z grup na Facebooku. O ile pierwszy tom nie całkiem mnie do siebie przekonał, tak dalej przygody naszej męskiej Alicji stawały się coraz ciekawsze i wciągające, a z czasem każdy bohater okazuje się zupełnie inny, niż mogłoby się wydawać... a kiedy znajdziecie sobie postać, do której zapałacie sympatią, szybko okaże się, że prawdopodobnie długo ona nie pożyje... Jednym słowem, jest to pozytywnie zwariowana seria której przy pierwszej lekturze nie da się do końca zrozumieć i mam nadzieję, że niedługo będzie mi dane poznać zakończenie, bo historia naprawdę wciąga w wykreowany przez autorki świat oparty na uniwersum "Alicji w Krainie Czarów".

Kolejny całkiem pokaźny stosik rozpoczyna się jednotomówką Waneko - "Powóz lorda Bradleya". O ile z tytułem miałam wcześniej styczność, a ostatnio zarzekałam się, że absolutnie nie mam ochoty go kupować - przemogłam się i swojej decyzji nie żałuję. Wszystko w tej historii wygląda na papierze o niebo lepiej niż w czytaniu wersji elektronicznej, a sama manga jest tak bardzo odmienna od większości wydawanych na naszym rynku tytułów, że musiałam się w nią zaopatrzyć. Bo nie wiem czy o tym wspominałam, ale uwielbiam dobre dramaty - nie przesadzone, ale takie, w których nie ma miejsca na beztroską codzienność a zakończenie potrafi wbić czytelnika w fotel. Wspominałam już wielokrotnie, że nie czuję jak większość osób niesmaku po przeczytaniu w posłowiu autora o inspiracji "Anią z Zielonego Wzgórza", bo po prostu nie mi oceniać co mangaka miał w głowie tworząc ten tytuł: mnie interesuje tylko efekt końcowy i co ta manga sobą przedstawia. A że przedstawia kawał dobrej historii, tak dla mnie autor mógłby pisać, że inspirował się słodkimi loli, a i tak by to po mnie spłynęło. Oczywiście, gdyby przesadził w czasie tworzenia "Powozu...", mogłoby to się stać niesmaczne - ale tego nie zrobił i wszystkim ten tytuł mogę jak najbardziej polecić.

Wyżej mamy moje małe rozczarowanie - również jednotomówkę od Waneko, tym razie w całkowicie innych klimatach, bo yuri - "Sweet Guilty Love Bites". Jest to zbiór trzech historii opierających się luźno na zawodzie hostessy. O ile samej mangi nie czytało mi się źle, tak wolałabym shoujo-ai, a w zamian za brak wiadomych scen - więcej fabuły. Myślę, że fani yuri będą jak najbardziej zadowoleni, ale dla mnie ta manga była do przeczytania na raz: wydawała mi się płytka, zbyt słodka, wszystko działo się zbyt szybko, a podejście do samego tematu wydało mi się jakby... zbyt beztroskie? Pewnie przeczytam jeszcze raz tę mangę, ale spodziewałam się więcej po yuri wybranym przez Waneko, bo jak dotąd ich jednotomówki mnie nie zawiodły. Poza tym wygląd obwoluty absolutnie mi się nie podoba - palec pierwszej pani wygląda naprawdę okropnie... nie, całość wygląda naprawdę okropnie. Tytułu na grzbiecie w ogóle nie widać, co mnie tylko niezmiernie denerwuje, a obwoluta do najładniejszych nie należy. Dodam tylko, że w środku kreska wygląda już lepiej i pojawia się mniej błędów, ale i tak mam mieszane uczucia co do całości - następnych yuri od Waneko nie będę kupowała już w ciemno.

Wreszcie skończyłam "Wilcze Dzieci", z czego z jednej strony jestem bardzo zadowolona, a z drugiej trochę smutna. Był to naprawdę kawał dobrej mangi do polecenia absolutnie każdemu; mangi o miłości matki do dzieci i trudnych decyzjach życiowych. Muszę jednak sobie ponarzekać, że obwoluta trzeciego tomu nie bardzo mi się podoba i chętniej zobaczyłabym u siebie wydanie zbiorcze ze śliczną obwolutą pierwszego tomu... ale wszystkiego mieć nie można, a i tak jestem wdzięczna Waneko za możliwość zapoznania się z tym tytułem - jak już wspomniałam, polecam tę mangę absolutnie wszystkim.

Przedostatnia manga na tym stosiku to drugi tom "Bestii z ławki obok", w którym było może mniej widowiskowych kadrów, ale odnoszę wrażenie, że mangę milej mi się czyta niż ogląda anime. Postaci wydają mi się bliższe, mniej rozwrzeszczane i po prostu sympatyczniejsze - na pewno zakupię tomik trzeci i mam nadzieję, że dalej będzie tylko lepiej.

I ostatnie już dzisiaj cztery tomy to "Death Note", którego wreszcie uzbierałam w całości. O ile sama manga mi się podoba, tak czytanie jej było dla mnie mordęgą - tyle tekstu, tyle małych kadrów... jestem raczej osobą, która woli średnią ilość tekstu, a miejscami widowiskowe kadry. O ile samo zakończenie wbiło mnie w fotel, tak w zachowaniu Lighta pod koniec zaczęło mi coś zgrzytać. Dziwnie się zachowywał, całkowicie odmiennie od tego co prezentował sobą wcześniej i niepodobnie do siebie zaczął panikować... a szkoda, bo szczerze mówiąc zobaczyłabym zakończenie w innej wersji... Ale cóż, nie można mieć wszystkiego, a "Death Note" to i tak naprawdę godna polecenia manga.


19 komentarzy:

  1. O tak, posłowie Powozu wgniata w fotel wszystkich. Wpadam w kompleksy, bo tak bogato na innych blogasiach. SGLB to dla mnie takie yaoiowe yuri, które udowadnia, że tak naprawdę te dwa gatunki niewiele się od siebie różnią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tam bogato, wcześniej u Ciebie podsumowanie wyglądało lepiej niż u mnie. Raz na wozie, raz pod wozem. xD
      Dokładnie o tym samym pomyślałam co do SGLB - lepiej bym tego nie ujęła. ^^

      Usuń
    2. Mysle, ze moj luty moze byc calkiem niezly ^^ Cos mi sie wydaje, ze my ogolnie czesto myslimy dosc podobnie.
      Choc dla mnie stopniowe popadanie Lighta w obled bylo jedna z najbardziej udanych rzeczy w DN, choc bardziej podobalo mi sie zakonczenie w anime niz mandze. Ogolnie anime jest lepsze, strasznie rzadko to pisze, ale to jeden z tych przypadkow. Porzucilam zbieranie mangu po 6 tomach C: Ale doczytalam reszte. A teraz uciekam, zanim zaczne rozwodzic sie o muzyce w anime DN i jak zmienia ona odbior serii, bo o tym to bylabym w stanie napisac notke na 5 tysiecy znakow XD Serio, planuje to zrobic kiedys.

      Usuń
    3. A widzisz, u mnie z kolei będzie troszkę gorzej w tym miesiącu. :D
      Chyba kiedyś skuszę się na porównanie końcówek; bardzo się różni to w anime od mangowego? Co do obłędu to w sumie zrozumiałe, ale ta końcówka stała się dla mnie tak nagle... Myślałam, że on pomyśli i wykombinuje jakiś plan z tą niespodzianką w jego zegarku, a on po prostu bum i lecimy z tym koksem. Troszkę śmiechłam, bo być może mógł to jakoś ugrać. Ale koniec końców ostatnie strony i tak wbiły mnie w fotel. :D
      Bardzo dawno oglądałam DN i aż wstyd się przyznać, ale pamiętam tylko legendarny pierwszy opening i paskudny drugi. :'D
      Próbuj! Chętnie się więcej dowiem w tej kwestii! O ja niedouczona! XD

      Usuń
  2. "Beast Master" było dość sympatyczne, ale dla mnie to chyba taka historia na raz. "Are you Alice?" od początku mnie ciekawiło, może kiedyś się w końcu zdecyduję na tę serię. "Powóz..." ostatnio zamówiłam. "Sweet Guilty Love Bites" od razu wydało mi się mangą kompletnie nie dla mnie, więc nawet nie zastanawiałam się nad jej kupnem. "Wilcze dzieci" kiedyś na pewno kupię, tylko czekam na jakąś dobrą okazję (a ponieważ historię znam już z anime, to nie spieszy mi się tak bardzo).
    "Death Note" mam już od dawna, ale dopiero jakiś czas temu dobrnęłam do końca (częściowo właśnie z powodu tych zniechęcających ścian tekstu). I też mam pewne zastrzeżenia do zachowania Lighta, nawet jeśli w jednej chwili posypał mu się cały świat. Mam wrażenie, że w anime zakończenie wyszło jakoś zgrabniej (chociaż mogę się mylić, bo nie pamiętam go już dokładnie).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja do "Beast Mastera" na pewno kiedyś wrócę. AyA jak najbardziej polecam, seria coraz bardziej się rozkręca a bish na bishu tylko umila czytanie. Czekam na recenzję "Powozu..." :D
      SGLB mnie nie zachwyciło, niestety, bo jeśli mam wybierać między takim yuri a yaoi, to wybiorę yaoi. Alku rulez. XD
      Odniosłam dokładnie takie samo wrażenie - chociaż do końcówki w anime nie dobrnęłam, bo lektura mangi po pewnym przełomowym wydarzeniu (ekhem ekhem) stała się dla mnie męcząca: z anime tak samo. Ale dalej jest to dla mnie bardzo dobra seria i cieszę się, że udało mi się ją skompletować. ^^

      Usuń
  3. Co to tutaj ty tam spoilery do DN co >_>?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojć, przepraszam. Ale gwarantuję Ci, że to zakończenie jeszcze Cię zaskoczy. xD

      Usuń
  4. W sumie "Beast Mastera" czytałam tylko w formie skanlacji i uznałam, że tyle mi wystarczy, sympatyczna historia, ale dla mnie na raz.

    Dla mnie akurat bardzo ważnym elementem mangi, książki czy czegokolwiek jest kwestia "Co autor chciał tak naprawdę powiedzieć?", bo nie raz spotykałam się z krytyką prac kompletnie nie na miejscu, jakby krytykującego w ogóle nie obchodziło, co autor chciał przekazać. Dlatego dla mnie wiedza na temat tego, co autor miał na myśli jest równie ważna, co moja własna interpretacja. Ale jak widać w przypadku "Powozu" każdy kij ma dwa końce...

    "SGLB" udało mi się już sprzedać, też mam wrażenie, że to tytuł na raz i w sumie nie jestem fanką mocnych scen erotycznych w jakimkolwiek gatunku, chyba, że są to ładnie narysowane akty z jakimś walorem artystycznym. To raczej nie coś, co chciałabym trzymać na półce.

    "Wilcze dzieci" to naprawdę wspaniała rzecz dla różnych grup wiekowych, naprawdę super, że udało się ją u nas wydać.

    "Bestię z ławki obok" zamówiłam sobie do końca, ale w sumie jeszcze 2 tomu nie ruszyłam, czekam na natchnienie. Pewnie tak poczeka do drugiego sezonu, haha XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drugiego sezonu... tfu, trzeciego tomu, ale za drugi sezon też bym się nie obraziła :)

      Usuń
    2. Dla mnie "Co autor miał na myśli?" jest ciekawostką i raczej nie przykładam do tego większej wagi, ale oczywiście jak najbardziej rozumiem Twoje zdanie w tej kwestii. Jeśli autor chciał przekazać coś ważnego właśnie w sytuacji jaką opisałaś z krytyką, to jest to bardzo ważne przy interpretowaniu jego dzieła - w "Powozie..." niestety zdanie autora nie ma w moim odczuciu większego znaczenia: palnął coś niezbyt na miejscu i tyle.
      Też zastanawiam się nad pozbyciem SGLB, ale pożyjemy zobaczymy. Na razie niech grzeje miejsce wśród innych jednotomówek Waneko. ^^
      Również jestem bardzo zadowolona z "Wilczych Dzieci" w Polsce, nie obraziłabym się za równie sympatyczne okruchy życia na naszym rynku. ;)
      Zawsze kiedy kupię jakieś tytuły to mam natchnienie, więc szybko je pożeram. :D
      Co nie zmienia faktu, że po tym tomiku mam większą ochotę na kontynuację i jestem ciekawa, jak ma się sprawa po wydarzeniach właśnie z anime. ^^

      Usuń
  5. Ile Alicji! Pragnę! Zatrzymałam się na 3 tomie a z chęcią przeczytałabym dalej. Powóz ostatnio udało mi się pożyczyć od znajomej i po opiniach z internetu byłam przekonana, że to jest o wiele bardziej drastyczne, ale jak piszesz, może w sumie dobrze, że nie jest. No w każdym razie lektura nie do końca mi siadła, bo ja jednak w fikcji wolę bardziej przedramatyzowane motywy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tyle Alicji, a już widzę jak mi się w tej serii zrobią zaległości... :')
      Dla mnie "Powóz..." był mimo wszystko bardzo dobrym tytułem, a szczególnie spodobała mi się historia "Save her snowy neck" (o tej dziewczynie i strażniku). Kawał dobrego komiksu, zakończenie świetne. Ogólnie jestem jak najbardziej zadowolona, bo lubię takie klimaty. ^^

      Usuń
  6. Vader przed ostatecznym starciem ze swoim synem? Błagam, bez takich spoilerów mi tutaj.

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedyś na pewno Beast Masters sobie sprawię, ale na pewno nie w najbliższym czasie XD. Jestem do tyłu ze wszystkim, a AyA? Nie jest niestety wyjątkiem ;-;. Muszę zacząć polować na okazję na fecebookowych grupach :D. Nie jestem zainteresowana tymi dwiema jednotomówkami od Waneko ;). A mi się akurat ta ostatnia obwoluta Wilczych bardzo podoba XD. Aż mnie naszła ochota żeby przeczytać w końcu DN do końca, mam nadzieje że niedługo mi się to uda :D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też jestem do tyłu ze wszystkim, tyle że ja sprawiam sobie nowe serie. :"")
      Okazje na facebooku zbyt kuszą i właśnie dlatego wpakowuję się w tyle trwających serii, a fe. XD
      SGLB faktycznie nie warte uwagi kogoś, kto nie jest fanem yuri, ale jeśli kiedyś nadejdzie Cię ochota na "Powóz..." to serdecznie polecam.
      Dziwnie dla mnie wygląda ta obwoluta, ta twarz taka meh. Sama nie wiem, dwie poprzednie zdecydowanie bardziej mi się podobały.
      Haha, w takim razie powodzenia w czytaniu! :D

      Usuń
  8. Jak już wydawnictwa przyzwyczaiły nas do powiększonych formatów mang, to ciężko się przestawić z powrotem na te standardowe jak właśnie to w Death Note ;)
    Skrobniesz jakąś recenzję o Are you Alice, albo Sweet Guilty Love Bites, ciekawią mnie te tytuły, a za wiele recenzji nie widziałam.
    Star Wars mają też swój mangowy (czy raczej manhwowy) odpowiednik: http://i.imgur.com/v25x4PD.jpg nie jestem jakąś wielką fanką tego uniwersum, ale bardzo podoba mi się kreska. Może ktoś się skusi na wydanie tego u nas :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, te mniejsze często są wygodniejsze: takie Cykady strasznie niewygodnie się czyta. ;c
      Jasne, SGLB już się robi a AyA może być następne. :D
      O kurczę, ale mangowe Star Warsy bym brała! Dziękuję za informację, jeśli ktoś to wyda to nieźle się ucieszę. :D

      Usuń