czwartek, 22 lutego 2018

"My Hero Academia" - recenzja + porównanie z wydaniem francuskim


Tytuł: My Hero Academia
Autor: Kohei Horikoshi
Gatunek: shounen, akcja, nadprzyrodzone, komedia, dramat
Wydawnictwo:
Waneko
Data wydania:
2017 (grudzień)
Cena okładkowa: 21,99 zł
Ilość tomów: 17+ 

Opis z tyłu tomu:
Wiele osób posiada nadludzkie moce zwane darami. Jednak nie wszyscy używają ich w słusznej sprawie. Wszędzie tam, gdzie uderza zło, pojawiamy się my, bohaterowie! Hm? Kim jestem? Cha, cha, cha! Chodź, chłopcze! Zaczyna się! Biegnij ku swemu marzeniu! Plus ultra!

Już ponad rok temu zakupiłam we francuskim Auchanie pierwszy tomik mangi "My Hero Academia" (w supermarkecie był tak ogromny wybór, że po chyba półgodzinnym zastanowieniu postanowiłam wziąć to, co już znam, a czego u nas nie ma), zaś polski tomik do dzisiaj czekał cierpliwie na swoją kolej na mojej półce. Jako że rozłożyła mnie jakaś paskudna choroba, tak uznałam, że to świetny moment na ogarnięcie wszystkich spraw zarówno mangowych jak i blogowych, na które później nie będę miała czasu. Tak więc przybywam do Was z recenzją tego tytułu i małym porównaniem polskiego i francuskiego wydania pierwszego tomu. Zapraszam do lektury!


Wyobraźcie sobie świat, w którym ogromna część społeczeństwa posiada jakieś nadludzkie moce. Świat, w którym niemożliwe stało się możliwym i chęć stania się superbohaterem nie jest już tylko naiwnym marzeniem, a ma realne szanse się ziścić. A teraz wyobraźcie sobie, że nie macie żadnej mocy...
W takiej właśnie sytuacji jest Midoriya Izuku, który już od wczesnego dzieciństwa chciał stać się dokładnie takim superbohaterem, jakim jest All Might - symbol pokoju, nieustraszony i zawsze ratujący ludzi z uśmiechem na twarzy. Mimo świadomości tego, że bez daru nie może stać się taki jak jego idol, Izuku się nie poddaje. Bo w końcu w byciu superbohaterem najważniejsza jest chęć niesienia pomocy innym, prawda?

Po opisie można dojść do prostego wniosku, że to kolejny shounen z dosyć typowym głównym bohaterem, który od zera pnie się coraz wyżej ku swemu marzeniu. Nie można temu zaprzeczyć, ale w postaci Midoriyi jest coś, co zdecydowanie wyróżnia go na tle innych głównych bohaterów tego typu mang. Mimo całej swojej nieudaczności, Izuku jest dobry w podejmowaniu właściwych decyzji, analizowaniu sytuacji i logicznym myśleniu. Sprawia to, że mimo swoich fizycznych braków, chłopak naprawdę jest w stanie poradzić sobie w wielu sytuacjach, w których normalnie nie miałby szans. Dodajmy do tego jeszcze bezinteresowną chęć niesienia pomocy innym, a otrzymamy sympatycznego głównego bohatera, który, o dziwo, wcale nie jest irytujący.


Bohaterowie są zdecydowanie najsilniejszym atutem tej mangi. Żeby nie zaspoilerować Wam kolejnych tomów, nie mogę jeszcze za bardzo się o nich wypowiadać w kontekście pierwszego tomu, ale główną cechą większości postaci jest to, że są oni po prostu sympatyczni. Sprawia to na pewno zarówno kreska mangaki (nad którą rozpływać będę się troszkę później) jak i same cechy ich charakteru. Ciapowaty Izuku i jego rozwrzeszczany kolega z dzieciństwa, Bakugo, nie wywołują we mnie irytacji, co normalnie postaci z ich cechami charakteru na pewno by robiły.
Sam All Might, symbol pokoju, nie jest do końca taki, jakim na pierwszy rzut oka się wydaje, co też zdecydowanie dodaje tej postaci głębi. Osobiście nie jestem pewna, czy byłabym w stanie go tak polubić, gdyby nie był skonstruowany na zasadzie kontrastu, która sprawia, że nawet on, najlepszy superbohater, nie jest idealny.
Im bardziej wczytujemy się w kolejne tomy mangi, tym lepiej poznajemy motywy takiego a nie innego zachowywania się bohaterów, co sprawia, że stają się oni nam zdecydowanie bliżsi i po prostu bardziej ludzcy. Większość zachowań ma swoje logiczne uzasadnienie, co sprawia, że zaczynamy się utożsamiać z postacią, a co za tym idzie cieszyć się z jej szczęścia, lub też jej współczuć. 

Z tomu na tom postaci pojawia się mnóstwo, i o ile minusem tego jest fakt, że nie da rady poświęcić im wszystkim takiej ilości czasu, żeby wszyscy fani rzadziej pojawiających się bohaterów byli usatysfakcjonowani, tak nawet te mniej istotne dla głównego wątku fabularnego charaktery mają jakieś swoje cele, do których dążą. Sprawia to, że człowiek automatycznie zaczyna im kibicować i po prostu do większości czujemy sympatię.


Nie oszukując ani Was ani siebie, głównym czynnikiem który dwa lata temu zachęcił mnie do zapoznania się z tym tytułem, była kreska. Styl Horikoshiego jest po prostu świetny i tak charakterystyczny, że da się go rozpoznać wszędzie. Uwielbiam takie "czyste" mangowe style, bez zbędnych udziwnień i niepotrzebnych linii, i mimo pewnej prostoty widać, że mangaka ma duże doświadczenie w rysowaniu. Po prostu każda kreska ma swoje miejsce i nie ma tu niczego przypadkowego, wszystko ze sobą współgra i tworzy naprawdę spójne obrazki. 
Pucułowate buzie bohaterów sprawiają, że naprawdę przyjemnie się na nich patrzy, a jeśli chodzi o sam wygląd postaci, to są one charakterystyczne i niemożliwe do pomylenia z innymi.


Wydanie polskie jest standardowe - typowa wielkość mangi od wydawnictwa Waneko i śliska obwoluta, pod którą znajdziemy początkowe projekty bohaterów w srebrnym kolorze i All Mighta zapowiadającego drugi tomik. Manga została wydrukowana na dobrej jakości papierze, nie znalazłam żadnych źle wydrukowanych obrazków i w tej kwestii wydanie naprawdę mnie satysfakcjonuje. Znalazłam jedną nieszczęsną literówkę, która była w dosyć widocznym miejscu i dlatego bardzo mnie zabolała, ale oprócz tego tomik czytało się dosyć przyjemnie i płynnie, tłumaczenie również było w porządku. Rzeczą, która bardzo wytrąciła mnie z równowagi podczas lektury, było "Spierdalaj gdzie indziej!" powiedziane przez Bakugo. To przekleństwo w moim odczuciu było po prostu za mocne i brzmiało źle, szczególnie przy porównaniu z wersją francuską, która brzmiała "Mówiłem ci, żebyś poszedł gdzie indziej!". Ogólnie odniosłam wrażenie, że polskie tłumaczenie niektórych uszczypliwości jest zdecydowanie mocniejsze od tego francuskiego; osobiście wolę lżejszą wersję wszystkich obelg i komentarzy.


Jeśli chodzi o wyglądy zewnętrzne obu pierwszych tomików, to ze smutkiem muszę przyznać, że ten francuski prezentuje się o niebo lepiej. Spójrzcie tylko na francuskie logo (pierwszy obrazek w recenzji) - jak dla mnie jest naprawdę świetne. Nieprzesadzone, ale charakterystyczne i pasujące do obwoluty. Polskie z kolei jest jakieś takie... łyse. Napis jest zbyt prosty, obwódka wokół literek zdecydowanie zbyt cienka i jakoś tak w ogóle nie wtapia się w obwolutę. To samo tyczy się grzbietu, który jest dla mnie chyba największą katastrofą - polski jest po prostu okropny (i boję się, jak będą wyglądały cyferki, kiedy dojdziemy do numerów dwucyfrowych...). Tył obwoluty we francuskiej wersji również wydaje mi się dużo estetyczniejszy, ta chmurka z tekstem w polskiej wersji mi się nie podoba. Jeśli więc chodzi o mnie to wizualnie zdecydowanie bardziej przypadła mi do gustu wersja francuska. Co prawda kolory w polskim wydaniu są trochę żywsze, ale całokształt wychodzi blado (taki żarcik).
W środku największą różnicą jest papier - jest on żółtawy i trochę szorstki, i mimo tego, że przez niego manga jest grubsza, tak trzymając oba tomiki odnoszę wrażenie, że paradoksalnie wersja francuska jest lżejsza i przyjemniejsza w trzymaniu. Przy mangach kolor papieru nie robi mi większej różnicy, bo tylko w książkach przeszkadza mi biały, więc tutaj raczej nie mam żadnych dodatkowych uwag. Oprócz tego, Francuzi w swoich wydaniach nie czyszczą krzaczków i pozostawiają japońskie onomatopeje, od biedy dodając obok francuski odpowiednik. Od biedy, bo spotkałam się z tym, że był krzak, a oni go po prostu zignorowali... W tym więc wypadku można śmiało powiedzieć, że polskie wydawnictwa naprawdę nas rozpieszczają. Co prawda czcionki używane w francuskim wydaniu do onomatopej (nawet nie tylko do nich, tylko ogółem) bardziej mi się podobają (drugie zdjęcie w recenzji), bo według mnie bardziej pasują. No i Francuzi w swoim wydaniu nie mieli problemów z tekstami w chmurkach - również na drugim zdjęciu możecie zobaczyć, o ile lepiej wygląda pionowy tekst od tego przerywanego myślnikami. Co prawda polskie słowa są dłuższe od francuskich i mogłoby to wyglądać gorzej, ale nie chodzi mi nawet o ten konkretny zabieg; te porozbijane wyrazy często wyglądają źle, i czyta się je tak samo nieprzyjemnie. W wielu miejscach we francuskim tomiku tekst nie jest dopasowany do całej chmurki, a rozmiar czcionki jest mniejszy, i jeśli jest to dobrze zrobione, to też wcale nie wygląda źle (czwarte zdjęcie). 

Jeśli jeszcze nie znacie tego tytułu, to naprawdę polecam Wam dać mu szansę. "My Hero Academia" to świetna, przyjemna seria, przy której naprawdę miło spędziłam (i dalej spędzam!) czas. A jeśli nie macie odwagi inwestować w mangę, to najpierw spróbujcie z anime, które jest bardzo wierne swojemu pierwowzorowi. Ja z radością będę zbierała swoje tomiki aż do momentu zakończenia serii.

16 komentarzy:

  1. Anime jeszcze nie oglądałam, pewnie obejrzę dopiero wtedy, gdy dobrnę do momentu, w którym będę dalej niż zakończył się pierwszy sezon :D Nie lubię sobie psuć niespodzianek, choć czasami robię wyjątki od reguły i wczoraj przeczytałam po angielsku Tokyo Ghoul:re, bo zbyt bardzo zżerała mnie ciekawość. Owszem nie wczytywałam się za bardzo, a większość rozdziałów oglądałam przelotem, to najważniejsze momenty mam już zaspoilerowane ;)
    Co do polskiego wydania "My Hero Academia", to mimo wszystko ma ono w sobie swój urok, a wydawnictwo dba o nasz wzrok, żebyśmy nie musieli lupy używać xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już stety niestety jestem na bieżąco z anime, a niedługo wyjdzie też trzeci sezon, który będę oglądać, więc raczej nie dojdzie do sytuacji, w której będę czytała polskie wydanie nie znając dalszych wydarzeń. :>
      Ale w sumie to i bez anime mam trochę zaspoilerowane dalsze wydarzenia z mangi: co prawda staram się też w nie nie wczytywać, no ale coś tam w głowie jednak zostało. I naprawdę nie mogę się ich już doczekać. ^^
      Przy naszym wydaniu to i bez okularów mogłabym je spokojnie przeczytać. XD

      Usuń
  2. Niecierpliwie wyczekuję trzeciego sezonu anime, a z mangą... sama jeszcze nie wiem czy zbierać. Z jednej strony fajnie by było mieć tę serię, zwłaszcza że może i brat nieco by podczytywał (oglądał ze mną anime), a z drugiej nie chcę się pakować w kolejną długą serię, zwłaszcza że z moim czytaniem mang ostatnio bardzo biednie. :<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W anime była świetna muzyka, też nie mogę doczekać się trzeciego sezonu. ^^
      Haha, ale jakaś bardzo długa jeszcze nie jest! Ja zazwyczaj zbieram mangi, które mnie interesują, od samego początku, bo jak później się nazbiera tych tomików, to odechciewa mi się wydawać na nie tyle kasy na jeden raz. A tak, to portfel trochę mniej płacze. :D

      Usuń
  3. Uwielbiam tę serię <3 Anime jest dobre, ale wolę mangę, jest wiele scen, które dla mnie w wersji papierowej mają dużo większy ładunek emocjonalny, co może wydawać się dziwne, bo przecież w anime wspomaga je ruch, muzyka itp.
    Tomiki staram się kupować bezrefleksyjnie, bo jeśli uświadomię sobie, że wpakowałam się w taką długą serię, to jeszcze zacznę mieć wyrzuty sumienia albo co i dorobię się zaległości w kupowaniu, które potem zwykle trudno mi odrobić XD
    Co do porównania: tekst w dymkach rzeczywiście lepiej wygląda w wydaniu francuskim, za to jeśli chodzi o obwoluty, to w sumie żadna do mnie nie przemawia, to ogólnie nie jest mój styl projektowania okładek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, właśnie ja mam ten problem, że mimo idealności kreski w mandze, ta seria bardziej przemawia do mnie jako anime. Nawet ze wszystkimi tymi niedociągnięciami graficznymi; no i muzyka, muzyka i seiyuu to cudo. <3
      Mam dokładnie tak samo, niezbyt przyjemne przemyślenia dotyczące pieniędzy staram się zostawić na później. XD
      Mam wrażenie, że strasznie powiększyli wszelkie teksty w polskiej wersji, i szczerze mówiąc, nie mam pojęcia dlaczego. Czcionka też lepiej wypada u Francuzów, płynniej się ją czyta. A niektóre "zdenerwowane"/"krzyczące" czcionki to czasem w naszej wersji musiałam rozszyfrowywać. :<

      Usuń
    2. Jak ta czcionka w naszym wydaniu się sprawdza podczas czytania, to jeszcze nie wiem, bo ja z tych, co to mają problem z przeczytaniem tego, co kupili :P Ale zwrócę na to uwagę, jak już zabiorę się za tomiki.

      Usuń
    3. Ta zwyczajna czcionka jest jeszcze okej, no ale i tak francuska była dla mnie wygodniejsza. ^^

      Usuń
  4. Papier robi różnicę po 10-12 latach, bo ekologiczny żółknie coraz bardziej, a dodatkowo gorzej trzyma tusz, a już najgorzej jak żółknie nierówno, dlatego zaczęłam doceniać polskie wydania bardziej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słyszałam o tym, ale nigdy w przypadku mangi nie przeżyłam tego osobiście, więc jakoś bardziej nie mogę się wypowiedzieć w oparciu o doświadczenia życiowe. XD
      Przy książkach przeszkadza mi to o tyle, że w słońcu po prostu nie da się czytać tych na białym papierze. ^^

      Usuń
  5. Polubiłam anime i zgadzam się z Tobą jeżeli chodzi o bohaterów. Każdy jest sympatyczny i mimo, że nie zawsze jest dla nich "czas antenowy" to się ich lubi i się wspiera. Poza tym dodają oni głębi temu światowi, bez tego byłoby dużo drętwiej.
    Manga stoi sobie na razie na półce. Jakoś na chwile obecną nie mogę się zabrać za czytanie (może to dlatego, że anime oglądałam nie tak dawno i wciąż jest żywe w pamięci? Albo opinia mojej koleżanki o tłumaczeniu...). Niech poleży, niech dojrzeje XDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię zdecydowaną większość postaci, nawet tych złych, o ile ich zachowanie trzyma się kupy. :D
      Też zabierałam się dobry miesiąc do lektury. XD Początkowe wydarzenia z anime znam prawie na pamięć, stąd też brak większych chęci do lektury.
      Coś jest nie tak z tłumaczeniem? Jak dla mnie było w porządku, oprócz wspomnianych w recenzji obelg. Wszyscy mówili o tym tłumaczeniu albo że im się podoba, albo wręcz przeciwnie, a ja nie zauważyłam niczego, co byłoby w nim szczególnie pozytywne albo negatywne. XDD Bardziej zabolała strona graficzna. :<
      Ja muszę się zebrać, żeby kupić kolejny tom. XD

      Usuń
    2. Z tego co pamiętam, to wspomniała, że kilka dymków czy miejsc ją zraziło, ale ciężko mi powiedzieć co dokładnie mówiła, gdyż było to już chwilę temu... Może ja taki laik nie wychwycę tego, ale będę się tłumaczeniu na pewno bacznie przyglądać. :P
      Poszłam za CIOSEM i kupiłam oba wydane tomiki XD *badumtss*

      Usuń
    3. Okej, to jeśli zrecenzujesz, to na pewno rzucę okiem na to, co wychwyciłaś!
      (A jeśli nie zrecenzujesz, to i tak możesz mi napisać. :D)
      Haha, nawet mi nie mów, też bym już chciała drugi tomik!

      Usuń
  6. O, kolejny kuszący do zakupu post xD
    Szczerze mówiąc, mnie się bardziej podoba polskie logo, zwłaszcza na żółtym grzbiecie ten żółty napis tak dość słabo wygląda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam! :>
      Ooo nie, za francuskie wydanie to do ostatniej kropli krwi będę walczyła, polski grzbiet przyprawia mnie o ciarki. XD

      Usuń