niedziela, 1 kwietnia 2018

Marcowe łupy - 2018

Dosłownie parę dni temu (chyba w sobotę w zeszłym tygodniu) pomyślałam sobie, że trochę smutno by mi było, gdybym w tym miesiącu nie zamówiła żadnych mang. Do czego mnie te rozmyślania doprowadziły oczywiście możecie zobaczyć niżej - załapałam się jeszcze na trochę większą zniżkę na Arosie, więc szkoda było nie skorzystać.



Pierwsze dwie cegły to "Do Adolfów", czyli tytuł, który interesował mnie od momentu wydania aż do teraz, ale z wielu powodów do niedawna nie podjęłam decyzji o jego kupnie. Odkąd bowiem pamiętam, stronię od książek czysto historycznych - tak samo jest w przypadku mang, od których oczekuję tylko rozrywki przy lekturze. Po drugie, wcześniej twórczość Osamu Tezuki jakoś nieszczególnie przypadła mi do gustu, chociaż jeśli mam być szczera, to niewiele razy naprawdę próbowałam się w nią bardziej wgłębić. No i po trzecie - cena, i fakt, że jeżeli koniec końców to dzieło mi się nie spodoba, tak będę miała niemiłe uczucie zmarnowanych pieniędzy.
Ale właśnie owej soboty (kiedy to twardo stwierdziłam, że dzisiaj jest ten dzień, kiedy zamówię mangi) obudziłam się z przekonaniem, że "Do Adolfów" to jest tytuł, który dodam do koszyka. Naprawdę nie wiem, dlaczego w ogóle w taki sposób przypomniałam sobie o tej mandze, ale jak pomyślałam, tak zrobiłam - i nie żałuję. 
Te ogromne tomiszcza, liczące sobie ponad 600 stron, pochłonęłam w dwa dni. Naprawdę, trudno było mi się od nich oderwać, chociaż początkowo nawet martwiłam się kreską Osamu Tezuki, która nie jest do końca moim preferowanym stylem; w tym momencie mogę z ręką na sercu stwierdzić, że ten mangaka w naprawdę prosty sposób, bo za sprawą paru kresek, potrafi przekazać chyba wszystko. Pewnie macie czasem tak, że spoglądając na narysowaną z ogromnym kunsztem postać, przewija Wam się w głowie myśl, jak ona jest pięknie narysowana i podziwiacie ją czasem przez dłuższy czas - ja miałam tak podczas lektury "Do Adolfów", a często podziwiałam małe, niekiedy nawet nieszczególnie istotne kadry. Zdolność Tezuki do rysowania emocji i przerysowywania niektórych zachowań jest po prostu niesamowita.
Ważne dla mnie w odbiorze było też to, że nie zostałam z każdej strony zbombardowana historią  IIWŚ, a fakty pojawiały się stopniowo i zrozumiale, więc nawet w tych bardziej szczegółowych informacjach mogłam się bez problemu połapać. Dla fanów historii w czystej postaci także się coś znajdzie, bo co jakiś czas między rozdziałami było kalendarium, a nad poprawnością samych faktów
czuwał konsultant historyczny, więc wszystkie błędy lub niedomówienia zostały przez niego wyłapane. I strasznie się o "Adolfach" rozpisałam, ale jako że recenzji nie planuję, tak chciałam opisać moje wrażenia po lekturze, która naprawdę zachęciła mnie do bliższego zapoznania się z innymi tytułami Osamu Tezuki - kto wie, może to kwestia dojrzałości, i po paru latach dłużej zarówno w fandomie m&a jak i życiu jako takim, spojrzę na jego dzieła inaczej? 
Jedynym mankamentem, jaki w tym wszystkim dostrzegam, są same projekty okładek, szczególnie grzbiet drugiego tomu - w pierwszym, czerwone tło jest "gładkie", a kiedy przyjrzycie się drugiemu, pasek na którym znajduje się Gwiazda Dawida ma chyba imitować opaskę. I wszystko byłoby w tym jak najbardziej w porządku, ale w takim razie dlaczego jedna z tych dwóch opcji nie została konsekwentnie zachowana?


Dalej mamy kolejny tom "Gdy zapłaczą cykady". Pamiętacie może, jak ostatnim razem przy okazji zakupu tej serii pisałam, że nie mogę doczekać się kolejnej części? Okazało się, że całkiem słusznie, bo ten tom był ŚWIETNY. Ja z moją dziurawą pamięcią zdążyłam już pozapominać, na jakim etapie fabuły zakończyłam oglądanie anime, więc cały ten tom bawiłam się super (prawie w ogóle nie pamiętając jakichkolwiek zdarzeń), ale pod koniec przypomniałam sobie, że jeszcze znam trochę historii. Nie zmienia to jednak faktu, że mam nadzieję, że każdy kolejny tom "Higurashi..." będzie czytało mi się tak samo dobrze jak ten, bo od tego dosłownie nie mogłam się oderwać. 

Kolejne jest "Magi", które chyba najmniej mnie rozentuzjazmowało z całego tego stosiku mang. Nie mówię tego ze złymi uczuciami względem tego tytułu; jest to po prostu naprawdę dobry i porządny średniak (w tym wypadku temu słowu nie chcę dać pejoratywnego wydźwięku, ale trudno mi to inaczej określić) w swoim gatunku, ale pozostałe mangi w tym miesiącu trochę go przyćmiły. Dalej czytało mi się ten tom bardzo przyjemnie, ale w tak krótkim odstępie czasowym (w trzy lub cztery dni przeczytałam każdą mangę z tego miesiąca) nie zrobił na mnie takiego wrażenia, jakie mógł po dłuższej przerwie od czytania takiego chociażby "Do Adolfów"; po prostu trudno było mi się podczas jego lektury bardziej skupić.


Do mojej kolekcji dołączył też drugi już tom "My Hero Academia", z czego jestem bardzo zadowolona, pomijając fakt, że dosłownie kilka dni temu do sprzedaży trafił trzeci. No ale nie można mieć wszystkiego, szczególnie jeśli zamawia się mangi tak impulsywnie i bez większego rozeznania w premierach jak ja.
Może już wcześniej o tym wspominałam, ale fabułę z pierwszego sezonu anime znam już praktycznie na pamięć, więc lektura nie sprawiła mi jakiejś szczególnej i niepowtarzalnej przyjemności - ta początkowa historia po prostu mi się przejadła. Tomik oczywiście jest przeczytany, ale z utęsknieniem czekam na "ciekawsze" tomy.

Ostatnim już tytułem w moim marcowym podsumowaniu jest nowość od wydawnictwa Waneko - "The Promised Neverland". Nie chciałabym tutaj za dużo zdradzić, żeby nie zamknąć sobie drogi do recenzji, którą planuję, ale do której nie za bardzo wiem, jak się zabrać, więc powiem Wam tylko, że manga bardzo mi się spodobała. Jest w niej wszystko to, czego po opisie i lekturze pierwszego rozdziału udostępnionemu przez Waneko oczekiwałam, i to w tym pozytywnym sensie.

To już wszystko! Patrząc na datę publikacji posta, śmiało mogę jeszcze życzyć Wam wesołych świąt, oraz tradycyjnie zapytać:
Jak tam u Was w marcu? ^^

10 komentarzy:

  1. Mnie "Do Adolfów" interesuje już odkąd zobaczyłam tę mangę w "Top 10" w jakimś starym numerze "Otaku" kilka lat temu... Ba, nawet z entuzjazmem przyjęłam fakt, że Waneko wyda tę historię w Polsce i byłam też mega rozczarowana projektem okładki. Sama się sobie dziwię, że jeszcze nie zaopatrzyłam się w te dwie potężne cegiełki. No ale cóż - dla przeciętnej licealistki, a teraz - dla przeciętnej studentki, jest to dosyć spory wydatek i nie powiem, jest mi trochę nie po drodze (szczególnie w obliczu pewnych serii, które teraz mnie bardzo interesują). No ale cóż, mam nadzieję w końcu gdzieś dorwać tego Tezukę i się z nim rozprawić. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dorywaj póki są!
      Haha, jeśli o projekty okładek chodzi, to ja postawiłam moje tomy na półce na leżąco, bo nie mogłam ścierpieć tych grzbietów, które tak strasznie walą po oczach. Szczególnie ta swastyka... :>

      Usuń
  2. Ja czytałam 2 rozdziały "Promised Neverland" i kompletnie mi nie siadły, dlatego mimo popularności serii na razie się nie skusiłam na ten tytuł. Może kiedyś, ale nie wiem czy w formie drukowanej, czy nie... Ogólnie z tych mang, które tym razem masz w stosiku nie mam na razie żadnej XDDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, Promised Neverland to popularna manga? Szczerze mówiąc, to przy zapowiedzi Waneko pierwszy raz o niej usłyszałam. Ale co się dziwić, coraz bardziej jestem w lesie jeśli chodzi o takie rzeczy. :D

      Usuń
  3. "Do Adolfów" prezentuje się bardzo potężnie. Hmm, może też się kiedyś na te tomiszcza skuszę. Nie wiem dlaczego, ale "The Promised Neverland" jakoś od początku mnie nie interesowało choćby na tyle, żeby chociaż sprawdzić co to dokładnie jest. Ale recenzję chętnie przeczytam. ;)
    Ja ostatnio (wreszcie!) skończyłam pisać o moich nabytkach od początku roku, a teraz czekam na kilka nowych tomików, które niedługo powinny do mnie dotrzeć. ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam Do Adolfów, tylko nie zwlekaj, bo z tego co pamiętam, to drukowane były w mniejszej ilości. :>
      Haha, w takim razie faktycznie postaram się przysiąść nad tą recenzją jak znajdę chwilę czasu. ^^
      Koniecznie się pochwal nowymi nabytkami!

      Usuń
  4. "Do Adolfów" to słuszna inwestycja i dobrze wydane pieniądze:). Tylko faktycznie te okładki średnio wyszły... Zdecydowanie wolę amerykańskie i właśnie to wydanie mam u siebie na półce. Muszę kiedyś przysiąść i przypomnieć sobie ten tytuł :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Amerykańskie też mi nieszczególnie pasują estetycznie. :<
      Problem mam w tym, że ani polska ani żadna wersja okładki mi się nie podoba, więc w sumie nie mogę za bardzo "złorzeczyć" na nasze wydawnictwo, bo lepszej okładki nie widziałam. Japońskie też nie powalają. :D

      Usuń
  5. Ostatnie moje zakupy mangowe zrobiłam w lutym i nic nie kupowałam w marcu. Ale w ciągu następnych tygodni planuję kontynuować serię "Kształt twojego głosu" i dokupić kilka tomów. Chętnie zaopatrzyłabym się też w więcej jednotomówek <3
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kształt twojego głosu! ;w;
      Ja teraz mam mnóstwo mang w planach - nowy Inio Asano, nowa seria od autorki wyżej wspomnianego Kształtu twojego głosu, BL od JG... Zapowiada się kosztowny okres mangozbieractwa. :>

      Usuń