Nie wiem jak Wam, ale mnie grudzień minął strasznie szybko. Ledwo zdążyłam się obrócić, przeczytać parę mang, a tu już trzeba pisać podsumowanie!
W dzisiejszym stosiku mangowym prym wiedzie opóźnione zamówienie z Mangarden, o którego problemach z otrzymaniem wspominałam Wam już miesiąc temu. Oprócz tego, znajduje się tu też parę mang dokupionych przeze mnie gdzie indziej, ale jednak gdyby nie to zamówienie z okazji Black Friday, to grudniowy stosik świeciłby pustkami. Wydaje mi się, że koniec końców z zakupionych przeze mnie tytułów wyszła całkiem ciekawa całość, bo w tym podsumowaniu skupimy się na dwóch kwestiach - co uważam o mangach, z którymi zakończyłam swoją przygodę, a także o tych, z którymi pierwszy raz miałam okazję się zetknąć. Zapraszam więc do lektury!
Zacznijmy może od "Heleny Wiktorii", która jest zakupem na tyle nietypowym, że to drugi w mojej kilkuset tomowej kolekcji komiks od polskiej autorki. Kiedy tylko zobaczyłam, jak prezentuje się w środku (kreska jest prześliczna!), od razu postanowiłam mu się bliżej przyjrzeć. Tytuł utrzymany jest także w bardzo śląskim klimacie, co także od razu mnie kupiło - trzeba przyznać, że jednak mam słabość do regionu, który zamieszkuję. Tym oto sposobem "Helena Wiktoria" bardzo szybko trafiła do mojej kolekcji, i muszę powiedzieć Wam, że bardzo mi się spodobała. Cały pokaźny tom czyta się z ciekawością, a postaci są interesujące, chociaż na razie wydaje się to być jednym wielkim wstępem do historii, ponieważ w gruncie rzeczy nie dzieje się nic spektakularnego i historia płynie swoim własnym, niespiesznym tempem. Poznajemy stosunki łączące poszczególnych bohaterów, ich motywy i historię, a mały przełom następuje dopiero pod koniec pierwszego tomu. Bardzo urzekł mnie salonowy nastrój panujący w tym tytule - gdybym miała do czegoś go porównać, to pierwsza na myśl przychodzi mi "Anna Karenina" Tołstoja.
Urzekło mnie to, jak autorka starała przez stylizację gwarową jeszcze bardziej przybliżyć czytelnikowi śląskie klimaty, chociaż z drugiej strony mam do tego zabiegu parę zastrzeżeń. Właściwie wszystkie kwestie wydawały mi się całkiem oczywiste, a ich tłumaczenia umieszczone obok tylko mnie dekoncentrowały, ale jako że jestem z Górnego Śląska, moja opinia może nie być w tym przypadku miarodajna (jeśli czytaliście już "Helenę Wiktorię", to dajcie znać, co o tym sądzicie - czy te wyrażenia były dla Was od razu zrozumiałe, czy może wręcz przeciwnie?). Oprócz tego, stylizacja była stosowana trochę wybiórczo, przez co całość wydała mi się mało ujednolicona - tutaj też może to być moja osobista preferencja, bo jak wielu osobom nie podobało się stylizowane na śląski tłumaczenie "Wzgórza Apolla", tak ja jestem jego wielką fanką; rozumiem jednak, że nie każdy lubi przez coś takiego się przedzierać, szczególnie, jeśli nie miał za bardzo do czynienia z tą gwarą.
Moje wrażenia są jak najbardziej pozytywne, i nie mogę doczekać się już tomu drugiego, na który czekam z wielką niecierpliwością.
Wreszcie dokończyłam "Wzgórze Apolla" i... nawet nie wiem, od czego mam zacząć.
Jestem absolutnie zakochana w tej serii. Bez dwóch zdań jest to jeden z moich ulubionych tytułów w ogóle - dawno żadna manga nie przyniosła mi tyle uśmiechu, rozczulenia i pozytywnych emocji przy lekturze. Każda minuta spędzona przy tych wszystkich tomach była dla mnie świetnie spędzonym czasem, i gdyby się dało, to chętnie sprawiłabym, żebym zapomniała o tej serii - tylko po to, żebym mogła znowu do niej wrócić z czystą kartą. Obawiam się jednak, że zapomnienie o czymś tak dobrym jest praktycznie niemożliwe.
(Jeśli zastanawia Was, czemu na zdjęciu nie ma dziewiątego tomu - nie wiem czy pamiętacie, ale daaaawno temu kupiłam go, żeby zmobilizować się do dalszego zbierania serii. Wyszło jak wyszło, ale jako że on kiedyś już pojawił się w podsumowaniu, to postanowiłam nie dawać go tu znowu.)
Kolejnym tytułem, który trafił w grudniu do mojej kolekcji, jest "Pietà", która jest dla mnie chyba najbardziej zagadkową serią ze wszystkich, o których dzisiaj mowa. Nie mam zielonego pojęcia, co o niej myśleć - było to takie połączenie dramatu, negatywnych emocji i jakiegoś dziwnego metafizycznego chaosu, że właściwie ciężko mi wyrobić sobie o niej jakiekolwiek zdanie. Czytało się te dwa tomy dosyć opornie, bo historia była ciężka, i parę razy pod różnymi pretekstami je odkładałam, żeby zająć się czymś innym. Chyba po prostu z "Pietą" się nie zrozumieliśmy, dlatego na chwilę obecną jak myślę o tym tytule, to w mojej głowie pojawia się tylko jeden wielki znak zapytania; gdybym miała zdecydować, czy kupiłabym tę serię, znając już jej zawartość, to wydaje mi się, że powiedziałabym nie.
"W miasteczku piasku i błękitnych łusek" było się za to dla mnie bardzo przyjemnym zaskoczeniem. Na zakup zdecydowałam się właściwie tylko dlatego, że spodobała mi się kreska - wcześniej nie miałam do czynienia z tym tytułem, więc nie bardzo wiedziałam, czego się spodziewać. Już po paru początkowych stronach poczułam ten przyjemny, morsko-letni klimat, przy którym naprawdę można było się odprężyć (szczególnie, że pogoda za oknem jest jaka jest). Manga o syrenkach to naprawdę urocze okruchy życia, niestety nie obyło się tutaj od wad. Strasznie irytujące podczas lektury było dla mnie tłumaczenie praktycznie każdego przytaknięcia na "no". Naprawdę, kiedy zobaczyłam jeden dialog, w którym odpowiedzi jednej postaci ograniczały się tylko do tego, to chwilowo odechciało mi się dalszej lektury. Oprócz tego, zdarzyła się jakaś literówka, i z tego co pamiętam, to jedna kwestia wypadła dosyć sztywno - normalnie podeszłabym do tego z niechęcią, ale jednak z przymrużeniem oka. W tym przypadku było to dla mnie zaskoczeniem, bo wydawnictwo JPF kojarzyło mi się zawsze z tym, które raczej zwraca uwagę na wszystkie szczegóły dotyczące wydania i korekty swoich mang.
Jeśli zaś chodzi o same fabularne niesnaski, to niestety one również się zdarzały. Nielogiczna wydawała mi się sytuacja z matką Tokiko - najpierw zostawiła ona swoją córkę, następnie wysłała jej list i spotkała się z nią na plaży po naprawdę długim czasie, aby zaproponować jej zamieszkanie z nią. Po odmowie ze strony dziewczynki, matka jak gdyby nigdy nic znowu zniknęła - wyglądało na to, jakby naprawdę zależało jej na córce, a później momentalnie znowu zerwała kontakt.
Oprócz tego była także sytuacja z dorosłym, który tłumaczył naszym bohaterom sytuację wioski - najpierw stwierdził, że to na tyle stare wydarzenie, że pamiętają o nim tylko rodowici mieszkańcy, a później dodał, że fala porwała jego żonę, o czym on usłyszał właśnie od mieszkańców. Z jego wypowiedzi także nieszczególnie wynikało, jakoby podczas tego wydarzenia miał znajdować się gdzie indziej.
Słyszałam głosy, że dla niektórych zakończenie było sporym zawodem. Ja muszę przyznać, że całkiem mi się podobało - nie miałam względem niego żadnych większych oczekiwań, a całkiem zgrabnie domknęło wszystkie wątki, chociaż rozumiem, skąd może brać się niechęć innych do takiego rozwiązania fabularnego.
Drugi tomik "Made in Abyss" to chyba mój największy problem grudniowych zakupów. Z jednej strony wiedziałam, jak chore rzeczy dzieją się dalej w tej serii (chociaż szczególnie też w to nie wnikałam, wiadomo - spoilery), ale z drugiej bardzo odstręcza mnie nagość bądź co bądź dzieci, którą autor próbuje przedstawić w bardzo niejednoznaczny sposób. Przeważnie mangi czytam bez obwolut, bo jest to zdecydowanie bardziej wygodne - kiedy jednak zobaczyłam, co kryje się pod obwolutą drugiego tomu, to z niesmakiem od razu nałożyłam ją z powrotem (dla niewtajemniczonych - KLIK). "Made in Abyss" w wersji animowanej było zdecydowanie bardziej ugrzecznione, i teraz dochodzę do wniosku, że to bardzo dobrze, bo podobnych rzeczy w tej mandze będzie jeszcze dużo. Nie żebym się tego nie spodziewała - wiedziałam, jaka jest mniej więcej specyfika tej serii, ale jednak taka seksualizacja dzieci jest dla mnie obrzydliwa. Nic więcej, nic mniej.
Dalej będę zbierać tę serię, bo pomijając ten nieszczęsny aspekt, to jest ona naprawdę dobra, chociaż teraz nie mogę pozbyć się tego niesmaku, który pojawia się w mojej głowie za każdym razem, kiedy pomyślę o tomie drugim. Zobaczymy, jak sytuacja rozwinie się w następnych tomach.
"Zgubne uczucie" to pierwszy tomik mangi od wydawnictwa Okami, który znalazł się w mojej kolekcji. Już po zapowiedzi wiedziałam, że będzie to coś dla mnie, bo lubię tego typu klimat w mangach - o ile zbyt często do podobnych serii nie wracam, tak mam do nich swego rodzaju sentyment. "Zgubne uczucie" spełniło praktycznie wszystkie moje wymagania - czytało się to przyjemnie i jestem naprawdę pozytywnie nastawiona do ciągu dalszego, chociaż z drugiej strony uczucie niepokoju towarzyszące mi podczas lektury było zbyt małe na to, jakiego bym oczekiwała - co, mam nadzieję, poprawi się w kolejnych tomach.
Wydanie prezentuje się naprawdę dobrze - manga wygląda bardzo ładnie zarówno w środku jak i na zewnątrz, więc nie mam zbyt wielu uwag. W jednym miejscu tłumaczenie zabrzmiało dla mnie trochę sztywno, ale oprócz tego uważam, że wydawnictwo Okami naprawdę bardzo dobrze poradziło sobie z wydaniem tej mangi.
Ostatni już tomik w grudniowym podsumowaniu, to "Perfect world". Zanim wydawnictwo Kotori zapowiedziało, że wyda ten tytuł, ja zdążyłam już o nim usłyszeć. Nie byłam na tyle zainteresowana, żeby sięgnąć po skany, ale postanowiłam, że zdecydowanie dam mu szansę, jeśli już będzie dostępny w Polsce, bo nie ma zbyt wielu tytułów o tematyce niepełnosprawności, szczególnie wydanych u nas. Mam trochę mieszane uczucia, bo o ile całość czytało się okej, tak akcja pędzi trochę na łeb na szyję (a ja w tego typu tytułach jestem zwolenniczką wolniejszego rozwoju fabuły) - główna bohaterka z "Nie, za nic nie mogłabym związać się z osobą niepełnosprawną!" zdecydowanie zbyt szybko zmienia się w "Tak, chcę z nim być!". Uważam, że na rozwój ich relacji powinno zostać powierzone kilka tomów więcej, a nie tylko jeden.
Oprócz tego zabolała mnie w serduszko literówka, która pojawiła się na jednej z pierwszych stron komiksu. Czytało się ten tom jednak zaskakująco przyjemnie, więc myślę, że dam szansę pozostałym - chociaż najprawdopodobniej "Perfect world" nie będzie mangą, po którą będę pędziła od razu po premierze.
Jeśli zaś chodzi o same fabularne niesnaski, to niestety one również się zdarzały. Nielogiczna wydawała mi się sytuacja z matką Tokiko - najpierw zostawiła ona swoją córkę, następnie wysłała jej list i spotkała się z nią na plaży po naprawdę długim czasie, aby zaproponować jej zamieszkanie z nią. Po odmowie ze strony dziewczynki, matka jak gdyby nigdy nic znowu zniknęła - wyglądało na to, jakby naprawdę zależało jej na córce, a później momentalnie znowu zerwała kontakt.
Oprócz tego była także sytuacja z dorosłym, który tłumaczył naszym bohaterom sytuację wioski - najpierw stwierdził, że to na tyle stare wydarzenie, że pamiętają o nim tylko rodowici mieszkańcy, a później dodał, że fala porwała jego żonę, o czym on usłyszał właśnie od mieszkańców. Z jego wypowiedzi także nieszczególnie wynikało, jakoby podczas tego wydarzenia miał znajdować się gdzie indziej.
Słyszałam głosy, że dla niektórych zakończenie było sporym zawodem. Ja muszę przyznać, że całkiem mi się podobało - nie miałam względem niego żadnych większych oczekiwań, a całkiem zgrabnie domknęło wszystkie wątki, chociaż rozumiem, skąd może brać się niechęć innych do takiego rozwiązania fabularnego.
Drugi tomik "Made in Abyss" to chyba mój największy problem grudniowych zakupów. Z jednej strony wiedziałam, jak chore rzeczy dzieją się dalej w tej serii (chociaż szczególnie też w to nie wnikałam, wiadomo - spoilery), ale z drugiej bardzo odstręcza mnie nagość bądź co bądź dzieci, którą autor próbuje przedstawić w bardzo niejednoznaczny sposób. Przeważnie mangi czytam bez obwolut, bo jest to zdecydowanie bardziej wygodne - kiedy jednak zobaczyłam, co kryje się pod obwolutą drugiego tomu, to z niesmakiem od razu nałożyłam ją z powrotem (dla niewtajemniczonych - KLIK). "Made in Abyss" w wersji animowanej było zdecydowanie bardziej ugrzecznione, i teraz dochodzę do wniosku, że to bardzo dobrze, bo podobnych rzeczy w tej mandze będzie jeszcze dużo. Nie żebym się tego nie spodziewała - wiedziałam, jaka jest mniej więcej specyfika tej serii, ale jednak taka seksualizacja dzieci jest dla mnie obrzydliwa. Nic więcej, nic mniej.
Dalej będę zbierać tę serię, bo pomijając ten nieszczęsny aspekt, to jest ona naprawdę dobra, chociaż teraz nie mogę pozbyć się tego niesmaku, który pojawia się w mojej głowie za każdym razem, kiedy pomyślę o tomie drugim. Zobaczymy, jak sytuacja rozwinie się w następnych tomach.
"Zgubne uczucie" to pierwszy tomik mangi od wydawnictwa Okami, który znalazł się w mojej kolekcji. Już po zapowiedzi wiedziałam, że będzie to coś dla mnie, bo lubię tego typu klimat w mangach - o ile zbyt często do podobnych serii nie wracam, tak mam do nich swego rodzaju sentyment. "Zgubne uczucie" spełniło praktycznie wszystkie moje wymagania - czytało się to przyjemnie i jestem naprawdę pozytywnie nastawiona do ciągu dalszego, chociaż z drugiej strony uczucie niepokoju towarzyszące mi podczas lektury było zbyt małe na to, jakiego bym oczekiwała - co, mam nadzieję, poprawi się w kolejnych tomach.
Wydanie prezentuje się naprawdę dobrze - manga wygląda bardzo ładnie zarówno w środku jak i na zewnątrz, więc nie mam zbyt wielu uwag. W jednym miejscu tłumaczenie zabrzmiało dla mnie trochę sztywno, ale oprócz tego uważam, że wydawnictwo Okami naprawdę bardzo dobrze poradziło sobie z wydaniem tej mangi.
Ostatni już tomik w grudniowym podsumowaniu, to "Perfect world". Zanim wydawnictwo Kotori zapowiedziało, że wyda ten tytuł, ja zdążyłam już o nim usłyszeć. Nie byłam na tyle zainteresowana, żeby sięgnąć po skany, ale postanowiłam, że zdecydowanie dam mu szansę, jeśli już będzie dostępny w Polsce, bo nie ma zbyt wielu tytułów o tematyce niepełnosprawności, szczególnie wydanych u nas. Mam trochę mieszane uczucia, bo o ile całość czytało się okej, tak akcja pędzi trochę na łeb na szyję (a ja w tego typu tytułach jestem zwolenniczką wolniejszego rozwoju fabuły) - główna bohaterka z "Nie, za nic nie mogłabym związać się z osobą niepełnosprawną!" zdecydowanie zbyt szybko zmienia się w "Tak, chcę z nim być!". Uważam, że na rozwój ich relacji powinno zostać powierzone kilka tomów więcej, a nie tylko jeden.
Oprócz tego zabolała mnie w serduszko literówka, która pojawiła się na jednej z pierwszych stron komiksu. Czytało się ten tom jednak zaskakująco przyjemnie, więc myślę, że dam szansę pozostałym - chociaż najprawdopodobniej "Perfect world" nie będzie mangą, po którą będę pędziła od razu po premierze.
Korzystając z okazji, chciałabym Wam podziękować za to, że byliście ze mną w tym roku. Mam nadzieję, że w przyszłym również spędzimy razem miło czas. Do szybkiego przeczytania! :D
Jak tam u Was w grudniu? ^^
Ojj tak, Wzgórze jest świetne :D Sama skończyłam mniej więcej rok temu (chociaż zdawałoby się, że całkiem niedawno... ale to prawdopodobnie przez to, jak tragicznie mało mang przeczytałam od tamtego czasu xD), jak zazwyczaj grzebię się z czytaniem, tak przez tę serię praktycznie przeleciałam. Tylko jeszcze dodatkowy tomik mi został, muszę się też w końcu zmobilizować ^^
OdpowiedzUsuńPietę planuję kupić w ramach wspierania bardziej niszowych gatunków na naszym rynku, ale nie wiem, kiedy. Podobnie Miasteczko i Perfect World.
Sama Made in Abyss nie zbieram, ale z tego, co słyszałam, to dalej jest dokładnie tak samo :/
Od Okami czaję się głównie na Spirit Circle, słyszałam masę dobrych rzeczy o tej mandze i ogólnie twórczości tego autora. Chociaż biorąc pod uwagę, że za szybko im to wydawanie nie idzie, pewnie poczekam przynajmniej do drugiego-trzeciego tomu z kupowaniem.
No i szczęśliwego nowego roku życzę :D
To prawda. Dodatkowy tomik przeczytaj koniecznie, on był tak super-przeuroczy, że nie potrafię o nim myśleć bez wielkiego uśmiechu na ustach! Był chyba najlepszym podsumowaniem tej serii, jakie tylko mogło powstać, cudo. <3
UsuńSkany, które znalazłam, też nie napawają optymizmem. :/ Raczej będę kontynuować zbieranie, bo to naprawdę ciekawa seria, być może uda mi się to jakoś przeboleć.
O, zainteresowałaś mnie. Może też rzucę okiem na ten tytuł, jak będzie okazja. :D
<3
Ja chcę już Helenę Wiktorię ;_; Bardzo dawno temu, bo w zeszłym roku (!!! XDD) Studio mi obiecało recenzencki i nadal dzielnie czekam ;D.
OdpowiedzUsuńBardzo mnie cieszy jak ktoś lubi Wzgórze Apolla!" Anime jest czymś, co przywróciło mnie do oglądania animacji po latach z wyłącznie dramami, więc <3
A dla mnie Pieta to cudowna manga, trafia do mnie tak wprost i bardzo osobiście. Nie potrafię tego inaczaj wytłumaczyć, ale kocham.
Zato w Miasteczku piasku... poza kreską było dla mnie właśnie zawodem - im dalej tym bardziej się rozjeżdżało.
Ja się na razie wstrzymuję z zakupem "Perfect World", bo dopóki się nie dowiem czy zakończenie mnie usatysfakcjonuje chyba nie chcę się emocjonalnie angażować XDDD
Ojej. XD Haha, ale to taka przyjemna lektura, że warto poczekać, albo jednak kupić samemu!
UsuńJa z "Wzgórzem Apolla" znam się tylko z mangi, ale jestem zakochana. Zastanawiam się, czy nie rzucić kiedyś okiem na wersję animowaną, bo wiadomo, muzyka, ale na razie nie bardzo mam kiedy.
Dla mnie "Pieta" była kompletnie niezrozumiała, może jak za x lat wrócę do tego tytułu, to zrobi na mnie inne wrażenie. ^^
Rozumiem to! Chociaż nie sądzę, żebym się emocjonalnie zaangażowała w ten tytuł, bo póki co wydaje mi się tylko umilającym czas średniaczkiem, tak po "Banana Fish" doskonale wiem, o co Ci chodzi. XD
Same pozytywne głosy o "Helenie Wiktorii", ech, coraz bardziej kusi mnie ten komiks. Na "Wzgórze Apolla" czaję się od lat, bardzo ciekawi mnie to stylizowane tłumaczenie.
OdpowiedzUsuńMi pierwszy tom "Piety" za to się podobał, może dla tego, że po głosach w internecie szykowałam się na coś jeszcze bardziej ciężkiego. W następnej paczuszce ma mi przyjść tom drugi, zobaczę wtedy jak ocenię całą serię.
Matka Tokiko pobiła wszystkie beznadziejne matki z mang (w sumie z książek też)
Hmm, mocno mnie zniechęciłaś do "Made in Abyss", ten rysunek z okładki był obrzydliwie niesmaczny. Spróbuję jednak najpierw z wersja animowaną skoro jest ocenzurowana
Mogłabyś napisać coś więcej o "Zgubnym uczuciu"? (oczywiście nic na siłę :) )
Wszystkiego dobrego w nowym roku i weny na kolejne ciekawe wpisy :D
Warto spróbować, chociaż cena jednego tomiku boli. :<
Usuń"Wzgórze Apolla" kocham całym serduszkiem, naprawdę, nie zastanawiaj się tylko kupuj! :D
Ja nie mam w ogóle problemu z ciężkimi seriami, bo bardzo takie lubię (jeśli są dobrze zrobione, a łatwo tutaj przesadzić), ale "Pieta" kompletnie nie przypadła mi do gustu. :<
No właśnie, mam dokładnie takie same odczucia. W anime zdarzały sie też takie "humorystyczne" wstawki, ale w zdecydowanie lżejszej formie, także mało na to w ogóle zwróciłam uwagę. O ile też nie mam nic do nagości, tak świecenie piersiami przez dzieci nieszczególnie mi się podoba, szczególnie w takim kontekście. ;/
Jasne, w takim razie postaram się wcisnąć recenzję gdzieś w grafik! Zastanawiam się tylko, czy recenzować pierwszy tomik, czy poczekać na całość, ale myślę, że jak najbardziej coś mogłabym napisać. :D
Haha, dziękuję, na pewno się przyda! <3
Super :D Patrząc na tempo wydawania przez Okami na całość jeszcze "trochę" poczekamy ;)
UsuńTo prawda, ale na razie nie mam jasno zarysowanego obrazu tej mangi w głowie. Raczej musiałabym się zapoznać z całością, bo na razie ciężko mi coś więcej powiedzieć. :<
UsuńJak by mi ktoś sprezentował "Helenę Wiktorię" to bym sie nie obraziła, ale sama chyba nie kupię ^^ Chociaż słyszałam same dobrości o tym komiksie.
OdpowiedzUsuńSłyszałam też dużo dobrego o "Wzgórzu Apolla" ale nigdy nie miałam okazji się z tą magą zapoznać.
Ogólnie trzeba przyznać, że stosik całkiem obfity ;>
Haha, rozumiem! Cena boli, też bym się nie obraziła za taki prezent. :D
UsuńPolecam całym serduszkiem "Wzgórze Apolla", naprawdę cudowny tytuł. <3
To prawda, wyszedł całkiem spory. ^^
Jak zobaczę w Empiki czy Yattcie to przejrzę "Wzgórze Apolla" :>
UsuńKoniecznie daj szansę tej mandze, jest świetna!
UsuńPerfect World! <3 <3 Kocham, kocham, kocham! Wez chusteczki do czytania.
OdpowiedzUsuńHaha, nie wiem, czy na razie się zanosi, żeby ta seria aż tak mnie wzruszyła, ale na pewno byłabym mile zaskoczona. :>
Usuń"Helena Wiktoria" też ostatnio do mnie trafiła, ale jeszcze jej nie przeczytałam. Yay! "Wzgórze Apolla" zawsze w moim serduszku. ♥ Mi "Pietę" nie czytało się źle, ale też nie do końca wiem co o niej myśleć.
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam, że w "Made in Abyss" kryją się takie kontrowersje. :o Z drugiej strony na razie prawie nic nie wiem o tej serii (anime mam dopiero w planach). Do "Zgubnego uczucia" i "Perfect world" jakoś mnie nie ciągnie, ale kto wie, może jeszcze zmienię zdanie.
W takim razie czekam na Twoje wrażenia z lektury "Heleny Wiktorii"! :D
Usuń"Made in Abyss" polecam dać szansę, chociaż nie mogę zrobić tego z ręką na sercu - zobaczymy, co będzie przy lekturze trzeciego tomu, ale na razie mam to jedno spore zastrzeżenie jeśli chodzi o całokształt. Warto jednak samemu wyrobić sobie zdanie, wiadomo. ^^