Tytuł: Bakuman
Autor: Tsugumi Ohba; Takeshi Obata
Gatunek: shounen, okruchy życia, komedia, dramat
Wydawnictwo: Waneko
Data wydania: 2016 (maj)
Cena okładkowa: 19,99 zł
Ilość tomów: 20
Opis z tyłu tomu:
Manga autorów Death Note!
Aby zdobyć chwałę, należną tylko nielicznym, dwóch młodych ludzi z determinacją wkracza na krętą ścieżkę zwaną "drogą mangaki". To obdarzony nadzwyczajną kreską Moritaka Mashiro oraz geniusz pióra Akito Takagi. Razem tworzą duet, którego celem jest stworzenie nowej komiksowej legendy! Oto nowoczesna opowieść o drodze do osiągnięcia sukcesu!
Myślę, że autorów "Bakumana" nie muszę nikomu z Was przedstawiać. Ich najpopularniejszy stworzony razem tytuł, czyli "Death Note", stał się już klasykiem swojego gatunku, nieobcym chyba większości osób interesujących się mangą i anime. Kilka lat później po stworzeniu swojej głośnej serii o Notatniku Śmierci, Tsugumi Ohba i Takeshi Obata znów połączyli siły i tak właśnie powstał "Bakuman" - mangowa seria o robieniu mangi! Daaawno temu czytałam jeszcze jej skany na nieistniejącej już, najpopularniejszej niegdyś stronie z polskimi skanlacjami. Jako że wtedy mój gust był kompletnie niewyrobiony, bo były to moje początki zaznajamiania z japońskimi komiksami i kulturą w ogóle, tak po latach postanowiłam, że powrócę do tego tytułu w wersji fizycznej i przyjrzę mu się dokładniej. Jakie więc wrażenie zrobił na mnie "Bakuman" po ponownym zapoznaniu się z trzema początkowymi tomikami?
(Recenzja zawiera niewielkie spoilery!)
Moritaka Mashiro wiedzie zwyczajne życie nastoletniego japońskiego chłopaka. Uczy się i stara się nadać swojemu życiu jakiś sens, jednak taki styl egzystencji mu nie odpowiada, bo Mashiro jest coraz bardziej znużony otaczającą go rzeczywistością. Pewnego dnia zapomina ze szkoły swojego zeszytu, w którym szkicował swoją koleżankę z klasy, w której od zawsze się podkochiwał. Chłopak wraca więc do szkoły, gdzie okazuje się, że Akito Takagi, czyli najmądrzejszy uczeń z jego klasy, widział już jego rysunki. Kolega namawia go, żeby razem zaczęli tworzyć mangę, gdzie on odpowiedzialny będzie za historię, a Mashiro za rysunki. Nasz główny bohater nie jest przekonany do tego pomysłu, pod wpływem Takagiego jednak spontanicznie wyznaje swoje uczucia Miho Azuki - okazuje się, że dziewczyna chce stać się popularną seiyuu i podkładać głos w anime. Zawierają więc umowę, że chłopcy stworzą mangę, która zostanie zekranizowana, a Azuki podkładać będzie głos pod główną bohaterkę. I jeżeli ich marzenia się spełnią, dziewczyna wyjdzie za Mashiro...
"Bakuman" jest świetnym tytułem dla każdego, kto kiedykolwiek zastanawiał się głębiej nad tym, jak tak właściwie powstaje manga. Informacje podane są w niewymuszony sposób i naturalnie wynikają z siebie wraz z upływem czasu. Każdy proces powstawania komiksu jest dokładnie wytłumaczony czytelnikowi z paru różnych perspektyw. Na stronach mangi poznajemy bowiem aspekty tworzenia mangi zarówno z punktu widzenia Mashiro i Takagiego, jak i redaktora pracującego w Shounen Jumpie, bardzo ekscentrycznego młodego mangaki, Niizumy, asystentów profesjonalnych mangaków... Jest to bardzo udany zabieg, który sprawia, że czytelnik nie ma szansy znudzić się historią dwóch genialnych chłopaków, którzy postanowili stworzyć razem komiks. Każda dodatkowa perspektywa dodaje fabule naprawdę mnóstwo wiarygodności i głębi: poznajemy sposób pracy i związane z tym trudności wielu osób z tej samej branży, ale jednak z kompletnie innymi przeszkodami do pokonania. W mandze pojawia się chociażby problem bycia dobrym redaktorem, który musi pomagać mangakom i utrzymywać zdolnych autorów przy pracy dla swojego magazynu, czy też asystenta, który utknął przy pomaganiu innemu mangace, podczas gdy jego największym marzeniem jest stworzenie własnego komiksu... Tego typu smaczków jest naprawdę mnóstwo i w moich oczach stanowią one jedną z największych zalet "Bakumana".
"Bakuman" oprócz tego jest mangą bardzo życiową, nawet jeżeli na pierwszy rzut oka wcale na to nie wygląda. Owszem, mamy do czynienia z dwójką geniuszy - Mashiro jest niezwykle utalentowany w rysowaniu, a Takagi potrafi bez większych problemów wymyślić fabułę, która poruszy wielu ludzi. Typowy motyw geniusza nie jest jednak tutaj przesadzony - z każdej strony mangi da się wyczuć, że dwójka głównych bohaterów to tylko (i aż) ludzie. Nie są w stanie równocześnie utrzymać świetnych wyników w nauce i kontynuować ciężkiej pracy przy mandze, dlatego wybierają dla siebie średniej renomy licea, nawet jeśli stać byłoby ich na więcej. Praca przy mandze wymaga od nich poświęceń, co widać na każdym kroku.
Również kwestia japońskiego społeczeństwa została w tym tytule mocno poruszona. Tworzenie mangi jest uważane przez opinię publiczną za pracę dziecinną i niedojrzałą, a co za tym idzie - coś, czym się gardzi. Aspekt ten, niestety, jest do tej pory bardzo obecny w japońskiej kulturze, więc widzimy, że autorzy mangi chcą ukazać nam nie tylko sielankowe motywy tworzenia komiksów, ale także gorzkie momenty, których zawód mangaki nie jest pozbawiony.
Świetne jest to, jak wiele z japońskiej kultury możemy wynieść po lekturze tego tytułu. Zapoznałam się dopiero z trzema tomami, a już miałam okazję przyjrzeć się bliżej zarówno wielu zawodom związanym z tworzeniem mangi (mangaka, asystent, redaktor...), jak i innym, takim jak seiyuu czy też osobie zajmującej się tworzeniem "opowieści telefonowych" (Keitai Novel), czyli popularnego w Japonii formatu publikowania swoich historii w Internecie. Nie mogę doczekać się tego, jakich jeszcze rzeczy mogłabym dowiedzieć się z lektury tej mangi - o ile całkiem zielona we wszystkich wymienionych przeze mnie tematach wcześniej nie byłam, tak zobaczenie ich od bardziej "życiowej" strony było naprawdę przyjemne. W każdym tomiku dzieje się naprawdę mnóstwo rzeczy i przeczytanie takiej na pierwszy rzut oka niepozornej mangi potrafi zająć naprawdę wiele czasu. Dla mnie jest to zaletą, bo ile razy w swoim życiu brałam już do ręki japoński komiks, aby po dwudziestu minutach móc go odłożyć na półkę? "Bakuman" jest tak przeładowany fabułą i informacjami (w jak najbardziej pozytywnym sensie), że spędza się przy nim dużo czasu i jest to czas jak najbardziej udany. Martwi mnie jedynie perspektywa tych dwudziestu tomów, w których jest zamknięta cała historia - nie wiem, czy manga będzie w stanie utrzymać swój wysoki poziom do samego końca, ale po tym, co zobaczyłam w tych trzech tomach, jestem dobrej myśli.
Kreska Takeshiego Obaty jest bardzo charakterystyczna i prosta do rozpoznania. Pomijając niesamowitą szczegółowość jego rysunków (te okładki...), rysowane przez niego kadry są niesamowicie ekspresyjne. Wydawać by się mogło, że tworzenie mangi narzuca raczej standard statycznej historii, szczególnie jeśli chodzi o ilustracje, Obata pokazał jednak, że akcja i ruch mogą aż wypływać z kadrów, nawet jeśli obserwujemy "tylko" tworzenie przez Mashiro rysunku do mangi. Co tu dużo mówić - kreska jest świetna, chociaż trzeba trochę przyzwyczaić się do jej specyficzności. Jeśli już zdołamy to zrobić, to perspektywy i czasami przedziwne, naprawdę świetne sposoby kadrowania Obaty będą w stanie nieraz nas zadziwić.
Manga wydana została przez wydawnictwo Waneko w powiększonym formacie, charakterystycznym dla ich serii jednotomówek. Każdy tomik wyposażony jest w standardową, śliską obwolutę, na okładce zaś znajduje się lineart ilustracji, którą mieliśmy okazję na obwolucie zobaczyć. Do środka nie mam większych uwag: wszystko zostało dobrze przetłumaczone, onomatopeje wyczyszczone i zastąpione polskimi odpowiednikami, papier jest dobrej jakości. Momentami jedynie tekst znajduje się poza rastrowymi chmurkami, ale wynika to bardziej z różnic w zapisie języka polskiego i japońskiego, bo zmniejszenie napisów mogłoby skutkować trudnościami z odczytaniem go. W pierwszym tomie także trafiła się mała literówka, ale oprócz tego całość czytało się płynnie i przyjemnie.
"Bakuman" jest świetną mangą zarówno dla tych, którzy szukają czegoś o procesie powstawania mangi, jak i dla osób poszukujących komiksu, który w naprawdę przyjemny sposób mógłby przybliżyć im japońską kulturę. Jeżeli więc nie odstrasza Was spora ilość tomów, a szukacie dobrego shounena, przy którym będzie można spędzić trochę czasu, "Bakuman" jest jak najbardziej godny polecenia.
Małe ogłoszonko!
OdpowiedzUsuńPewnie niektórzy z Was zastanawiają się, czemu mój blog ostatnio świeci pustkami. Odpowiedź jest do bólu prosta - życie mnie odnalazło i musiałam na pewien czas wyjść z mojej jaskini mangowca, żeby je ogarnąć. Nie mam czasu na nic bardziej rozrywkowego, także czytanie mang; stąd też nawet ich nie kupowałam, bo wiedziałam, że nie będę miała kiedy ich przeczytać.
Obiecuję jednak, że potrwa to jeszcze najwyżej miesiąc i w czerwcu wracam do regularnego "stosikowania" i recenzowania!
Miłej majówki wszystkim!
Słyszałam wiele dobrego i o mandze, i o anime, ale jakoś nigdy nie skusiłam się aby po ten tytuł sięgnąć. Zachęciłaś mnie tymi informacjami o kulisach pracy mangaków, bo wszelkiego rodzaju kulisy takich prac bardzo mnie interesują!
OdpowiedzUsuńSuper, w takim razie koniecznie kiedyś daj znać, jak się spodobało! ^^
Usuń"Bakuman" to naprawdę dobre mangu o mangu :3 Całość przeczytałam dawno temu, w skanach (i po polsku, co przy tym natłoku nomenklatury było błogosławionym ułatwieniem) i podobało mi się na tyle, że teraz też powoli sobie dokupuję po tomie albo dwa przy brakach w zamówieniach. Co prawda spoilować nie chcę, ale pod koniec dzieje się pewien arc, który jak na mój gust był troszeczkę za bardzo oderwany od rzeczywistości i na siłę stawiał przed głównymi bohaterami pewne wyzwanie, jakkolwiek już końcówka jest satysfakcjonująca i bardzo chce wracać do tych bohaterów. No i to kopalnia wiedzy o temacie 👌
OdpowiedzUsuńTak właśnie się obawiałam, że ten tytuł może mieć tendencję do stania się troszkę "fantasy" na pewnym etapie, ale skoro to dopiero pod koniec, to i tak bardzo dobrze. :D
UsuńJa ze skanami nigdy szczególnie się nie lubiłam, także kiedyś przeczytałam chyba tylko pierwszy tom po polsku, co jak na mnie i tak jest osiągnięciem. XD
Również chciałabym serię kontynuować, ale skoro jesteśmy już na takim etapie, gdzie na Arosie nie ma wcześniejszych numerów, a do końca serii pozostały dwa, to pewnie wyhaczę za parę miesięcy używane. :>
Uwielbiam kreskę Obaty, a okładki w tej mandze są małymi dziełami sztuki ;)
OdpowiedzUsuńWcześniej szczególnie nie zagłębiałam się w procesy tworzenia mang, ale z chęcią dowiedziałabym się o tym więcej :) Kiedyś na pewno zacznę zbierać tą serię (choć to 20 tomów lekko przeraża... do tego ostatnio wpakowałam się w za wiele nowych serii)
Też to odczuwam, nie daję już rady zbierać wszystkich serii, w które się wpakowałam. :< A czasem naprawdę mi smutno z tego powodu, bo niektóre z nich strasznie lubię i chciaaaałabym je czytać!
UsuńZawsze można kupić całość z drugiej ręki, wyjdzie najkorzystniej. :D
W sumie to nie taka zła opcja ;)
UsuńAleż ja tę serię dobrze wspominam :) Standardowo: czytana w skanach po polsku dawno temu, z chęcią bym uzbierała wydanie od Waneko.
OdpowiedzUsuńTo również jedna z niewielu serii, które pamiętam ze skanów (bo nigdy ze skanami jakoś szczególnie się nie lubiłam, zostało mi to do teraz) i muszę przyznać, że całkiem mocno wyryła mi się w pamięci, szczególnie pierwszy tom. :D
Usuń